17 maja minęło 40 lat od premiery Imperium kontratakuje. To był pierwszy film z serii Gwiezdnych wojen, jaki widziałem, pamiętam, w kinie Relax w centrum Warszawy. Na mojej prywatnej liście jest to drugi z najlepszych filmów o odległej galaktyce. Pojawia się w nim moja ulubiona postać tego świata, czyli Yoda. Pamiętam, jak próbowałem po obejrzeniu tego filmu wyobrażać sobie, co na co dzień robił Yoda, jak wyglądało jego życie, i chyba uważałem go trochę (wychowany na arturiańskich legendach) za czarodzieja... Jaką sensacją były wszelkie artykuły o Imperium kontratakuje w Świecie Młodych, zbierałem je i wycinałem. Tak więc, to ważny dla mnie film. Tym bardziej więc ze smutkiem patrzę na działania Disneya, który chce ten film przerobić i dopasować do swojego, na nowo tworzonego, kanonu: Leia przestanie być księżniczką, kto inny okaże się bohaterem bitwy o Yavin... To już nie są prawdziwe Gwiezdne wojny.
Z Tolkienem było podobnie: najpierw przeczytałem Władcę Pierścieni, potem Hobbita, a właściwie to chyba najpierw Silmarillion, potem Hobbita, kiedy udało mi się te książki znaleźć dzięki znajomej ojca z księgarni.
Zawsze chciałam zobaczyć filmy o gwiezdnych wojnach. Kiedyś z okazji wizyty Ojca św Jana Pawła II był pożyczony telewizor, wtedy widziałam jeden z filmów ale nie od początku. W młodości dużo czytałam z zakresu fantastyki ale już uleciało mi z pamięci. Gdy pisałeś o Czcigodnym Bedzie wspomniałeś i o Gwiezdnych Wojnach , ponieważ na obejrzenie filmu się nie zanosi chciałam zapoznać się z tytułami książek w tym temacie - zajrzałam do Wikipedii i zakręciło mi się w głowie od nadmiaru tytułów. Może kiedyś coś z nich przeczytam
OdpowiedzUsuńNajlepiej chyba przeczytać te książki, które są beletryzacją filmów - czyli tak, jakby się same filmy oglądało (no, prawie tak, wiadomo, że to nie tom samo).
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń