środa, 16 lutego 2022

Każdy ma czas swój (i nie chodzi tu o śmierć)

Tłumaczyliśmy na zajęciach w nowicjacie fragment z wiersza z 6. wieku. Po przetłumaczeniu jeden z braci zapytał błagalnie: Czy dla pana było w tym zdaniu coś trudnego, chociaż trochę? Pokręciłem głową, że nie. Na co on z rozpaczą: Dlaczego, dlaczego?

Przy uczeniu się języka bywa trudno, ale w pewnym momencie, dla każdego różnym i niemożliwym do przewidzenia, coś w mózgu zaskakuje i zaczynamy rozumieć, rozróżniać, co jest rzeczownikiem, a co czasownikiem, etc. Jedyna droga do tego to wytrwałość i praca. Przecież ja też przez to przeszedłem, nie urodziłem się od razu ze znajomością greki i łaciny.

3 komentarze:

  1. Tak, to prawda. Ucząc się francuskiego długo nie rozumiałam zasad używania przyimków "y" i "en". W pewnym momencie nagle przeskoczyła jakaś klapka w mózgu i zrozumiałam, o co chodzi.
    Bardzo podoba mi się to błagalne pytanie studenta. Jest rozczulające.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego myślę, że ważne, żeby mówić uczniom/studentom, że ja też kiedyś tego nie wiedziałam/miałam z tym problemy. Ja moim zwykle opowiadam o mojej pierwszej lekcji angielskiego w życiu. To była siódma klasa podstawówki, miałam 13 czy 14 lat. Tak się złożyło, że małomiasteczkowa szkoła nie miała anglisty (rosyjski był), a nauczyciela do drugiego języka obcego znaleźli w październiku czy w listopadzie. Akurat byłam chora i kiedy wróciłam do klasy, oni byli już po kilku pierwszych lekcjach, czytali jakiś prosty tekst, umieli się przywitać, przedstawić i coś tam jeszcze. A ja nic. Pamiętam, że na lekcji się rozpłakałam, a po powrocie do domu kategorycznie zażądałam od mamy, żeby wypisała mnie z tego głupiego języka...
    I co, można? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem podobnie w liceum: cała klasa oprócz trzech osób, w tym mnie, miała już jakieś doświadczenie z angielskim i nauczycielka zaproponowała, żebyśmy szybko wyrównali do reszty klasy. Mnie się to nigdy nie udało i maturę zdawałem z rosyjskiego...

      Usuń