Dziś uczyłem braci łaciny, w tzw. grupie wyrównawczej. Mówiliśmy o zdaniach celowych i dopełnieniowych, czytaliśmy przykłady. Jedno ze zdań brzmiało: Natura impellit nos, ut iucunda appetamus, fugiamus contraria.
Co znaczy: Natura popycha nas, abyśmy szukali tego, co przyjemne, unikali tego, co szkodliwe. Może ładniej byłoby przetłumaczyć, że skłania, a nie popycha, ale przetłumaczyliśmy, że popycha. Jeden z braci zauważył, że to bardzo niechrześcijańskie zdanie. Zasugerowałem, że chodzi tu o naturę, a nie o to, co nad-naturalne, czyli nadprzyrodzone, i że jednak każdy (chyba – dodałem) woli coś, co jest przyjemne, np. dłużej pospać lub zjeść coś smacznego. Na to inny brat powiedział o jeszcze innym: „On to ma odwrót.” I kolejny brat dodał: „On albo nie ma natury, albo go nie popycha.”
I gdzie ja będę miał takie dyskusje, jak kolegium przestanie istnieć?
Co znaczy: Natura popycha nas, abyśmy szukali tego, co przyjemne, unikali tego, co szkodliwe. Może ładniej byłoby przetłumaczyć, że skłania, a nie popycha, ale przetłumaczyliśmy, że popycha. Jeden z braci zauważył, że to bardzo niechrześcijańskie zdanie. Zasugerowałem, że chodzi tu o naturę, a nie o to, co nad-naturalne, czyli nadprzyrodzone, i że jednak każdy (chyba – dodałem) woli coś, co jest przyjemne, np. dłużej pospać lub zjeść coś smacznego. Na to inny brat powiedział o jeszcze innym: „On to ma odwrót.” I kolejny brat dodał: „On albo nie ma natury, albo go nie popycha.”
I gdzie ja będę miał takie dyskusje, jak kolegium przestanie istnieć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz