Zapanowało jakiś czas temu szaleństwo pod nazwą Pieśń lodu i ognia. Są książki, jest i film. Nie czytałem, nie widziałem. Jestem poza obiegiem, i tyle... Zajrzałem jednak do internetowej księgarni, żeby chociaż na podstawie opisu wyrobić sobie jakieś pojęcie o tej Pieśni, warto na nią tracić czas, czy może czasu się przy niej nie czuje... Przeczytałem:
W Zachodnich Krainach o ośmiu tysiącach lat zapisanej historii widmo wojen i katastrofy nieustannie wisi nad ludźmi. Zbliża się zima, lodowate wichry wieją z północy, gdzie schroniły się wyparte przez ludzi pradawne rasy i starzy bogowie.
Ha, pomyślałem, jeśli będzie dużo o pradawnych rasach i starych bogach, może być ciekawe.
Ale, sądząc z opisów kolejnych tomów, dużo nie będzie, jeśli w ogóle. Czyli raczej mało ciekawe.
Oj, nie trzeba tak od razu rezygnować :) Dla mnie to jedna z ciekawszych współczesnych sag, stylizowanych na historyczne epopeje. Jest to fantastyka, ale z tak znikomą ilością magicznych zdarzeń, że prawdziwego fana fantastyki może to znudzić :) Ale przez to, że jest to jednak książka z nurtu fantastyki, tzw. krytycy zaliczają ją do literatury mniej wartej niż np. proza pani Masłowskiej... I to, według mnie, jest najbardziej paskudne.
OdpowiedzUsuńAle może nie powinnam się wypowiadać, bo jestem zdecydowanym fanem prozy Martina we wszelkich odmianach. Dlatego też nie zamierzam oglądać ekranizacji, moja wyobraźnia jest w dużo lepszym gatunku niż pomysły HBO (a co sobie będę żałować :)
Nie znam prozy p. Masłowskiej, nie będę oceniał. Jeśli jest mało magii, a za dużo ludzkich działań i intryg, to nikłe szanse, bym się zainteresował, ludzkie historie są z reguły dosyć przewidywalne i nudne :-(
OdpowiedzUsuńA smoki? Smoki są i z tomu na tom stają się coraz bardziej istotne :) No i oczywiście Inni na Północy, zaraz za Murem... Znajdzie się trochę tej magii. Ale fakt, intrygi przeważają.
OdpowiedzUsuńO, smoków mam kilka w domu, jeden zaś zginął po drodze :-( "Inni" zawsze są ciekawi, ale jak tylko na obrzeżach... to pewnie jak islandzkie sagi, a ja wolę Eddę. Ale mam od kogo pożyczyć te sagi Martina, i wyrobić sobie zdanie po kilku stronach. Ludzie ciągle knują jakieś intrygi, nie sięgają w głębię rzeczywistości. (O czym będzie tekst w niedzielę.)
OdpowiedzUsuńNie polecam. Pierwszy tom jeszcze można znieść - jest bardzo dobrze napisany ale kolejne są coraz bardziej krwawe i jeśli zastanowiłbyś się czemu ma to służyć to jedyną uczciwą odpowiedzią byłoby: by było tak jak w "prawdziwym życiu", w którym ludzie nie wierzą a bogowie nie słuchają, więc trzeba sobie jakoś radzić, a szlachetnych szybko eliminują sprytniejsi pokazując jednocześnie słabość i nieskuteczność ich działań. Jest magia ale Martin kompletnie nie radzi sobie ani z magią, ani z religią, za to trzeba przyznać, że jeśli chodzi o intrygi, psychologię (motywacje postaci), prowadzenie fabuły i grozę - jest bardzo dobry. Niemniej, nie po to czytam fantasy, żeby nurzać się we krwi, zdradzie, triumfującym złu, upadku podawanym jako "realizm".
OdpowiedzUsuńNurzać się we krwi... Poszedłem ze znajomym na "Immortals", z ciekawości, co tam zrobili z greckimi mitami. Po wyjściu stwierdziliśmy, że film był właśnie o nurzaniu się we krwi i flakach. O tym, co zrobiono z mitów, szkoda nawet wspominać. Jedyna rzecz, jaka mi się podobała, to obraz uwięzionych Tytanów na samym początku, dobry pomysł z tą klatką, nawet jeśli z mitami nie do końca zgodny.
OdpowiedzUsuń