piątek, 14 września 2012

Skazani na mojrę

Dlaczego tak często piszę o śmierci? Ponieważ μοῖρ᾽ ὀλοή, τὴν οὔ τις ἀλεύεται ὅς κε γένηται (Odyseja, 24:29), zgubę niosąca [jest] mojra, i nikt, ktokolwiek się urodzi, nie uniknie jej. Wprawdzie ktoś mi kiedyś tłumaczył, że śmierć nie jest wcale pewną rzeczą, jak często mawiają, bo wyznajemy, że Pan przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, zatem jacyś nie-umarli będą. (Z drugiej strony, teologowie twierdzą, że każdy musi umrzeć, i nawet Niepokalana, wolna od grzechu Maryja, Matka Boga, poddana została temu losowi, tej mojrze, i dopiero potem wskrzeszona i wzięta do nieba, z ciałem i duszą. O jakich żywych zatem chodzi w Credo?)

W tej samej księdze Odysei czytamy też o śmierci Achillesa: kiedy jego zwłoki przyniesiono z pola bitwy (a nie było to łatwe, bowiem walczyli o nie z Trojanami Grecy, i dopiero boska interwencja Dzeusa tę walkę przerwała), obmyto je i namaszczono, βοὴ δ᾽ ἐπὶ πόντον ὀρώρει θεσπεσίη, ὑπὸ δὲ τρόμος ἔλλαβε πάντας Ἀχαιούς (24:48-49), podniosło się nad morzem wołanie niezmiernie potężne, i lęk pochwycił wszystkich Achajów. Dopiero Nestor ich uspokoił, tłumacząc, że to matka Achillesa, Tetyda, przychodzi z morza, wraz z siostrami, nereidami, aby, dosłownie, spotkać swego umarłego syna. Wszystkie zjawienia się Tetydy, jej 'epifanie', są przejmujące, tak w Iliadzie, jak i w Odysei, kiedy wynurza się z fal morskich, czasami do mgły podobna. (Zupełnie inaczej niż na obrzydliwej rycinie Wyspiańskiego.) Ale to jej przyjście, aby spojrzeć na martwego syna, jest najbardziej przejmujące: tak dla Achajów, jak i dla mnie. Tutaj nawet nieśmiertelna bogini musi w pewien sposób zmierzyć się ze śmiercią, i uznać jej władzę, a właściwie władzę mojry,  przydzielającej Achillesowi śmiertelny los; a nawet bogowie poddani są mojrze.

βοὴ δ᾽ ἐπὶ πόντον ὀρώρει θεσπεσίη...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz