środa, 23 grudnia 2015

Gorset tradycji

Mówi się często, że polskie zwyczaje wigilijne są piękne i niezwykłe, niespotykane nigdzie indziej. Może to i prawda, chociaż część z nich jest pogańskiego pochodzenia, schrystianizowano je później. Czy są one ważne? Nie. Mogą bardzo przeszkadzać. Możemy tak bardzo skupić się na liczbie potraw na stole, na tym, aby zawierały koniecznie mak i orzechy (przedchrześcijańskie symbole płodności!), na choince i świecach, nawet na opłatku, że przesłonią nam one Narodzenie Jezusa. Może i cenne są te tradycje, ale zapytać można przy nich słowami Jezusa: Czyż i poganie tego nie robią? (Mt 5:47). Wigilia może się odbyć i bez dwunastu potraw, i bez choinki, i nawet bez opłatka. To wszystko mogą być puste znaki, tak puste, że nie ma w nich miejsca na Jezusa.

Świąteczne tradycje mogą też spowszednieć. Ot, takie pierogi, w dzieciństwie jadałem tylko na Boże Narodzenie. Robione w domu, wymagały wiele pracy. Teraz można kupić całkiem dobre pierogi przez cały rok, i świąteczność pierogów z kapustą i grzybami gdzieś zniknęła. Ale nie od nich zależy wartość wigilijnej wieczerzy, nie od nich zależy Boże Narodzenie. Wigilia może być nawet bardzo powszednia, ale, jeśli Mu na to pozwolimy, Chrystus narodzi się w nas i dla nas. Mamy być stajenką, mizerną i lichą.

Módlmy się o ubogą Wigilię, aby narodził się w nas Zbawiciel.

10 komentarzy:

  1. Czy możesz zdefiniować "narodzenie się w nas (i dla nas) Zbawiciela"? Proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, ale zadanie... Św. Ambroży pisał, że każda dusza ma być jak dusza Maryi, w której zamieszkał Jezus, przez wiarę. Eckhart też pisał o narodzeniu Boga w duszy. Przez wiarę przyjmujemy, jak Maryja, Słowo Boże, które w nas zamieszkuje, w nas się poczyna, abyśmy mogli dać Je światu. "Według ciała jedna jest matka Chrystusa, według wiary jednak Chrystus jest owocem wszystkich; każda bowiem dusza przyjmuje Słowo Boże, jeśli nieskalana i wolna od wad zachowuje nienaruszoną czystość." (św. Ambroży, Objaśnienia Ewangelii wg św. Łukasza). Narodził się w nas, czyli zamieszkał w nas. A dla nas? To właściwie słowa anioła do pasterzy: Narodził się dla was Zbawiciel. Czyli narodził się, aby nas zbawić, a zbawia nas przez sakramenty Kościoła, przez naszą wiarę - czyli wracamy znowu do narodzenia w nas.

      Usuń
  2. Ale, oczywiście, to jest tylko moja opinia, laika. Być może prawdziwy teolog mógłby powiedzieć więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, ja przepraszam :) ale się gubię w poezji, potrzebuję konkretów. Znam trochę Ojców, znam te teksty - wynika z nich, że "aby narodził się w nas" = abyśmy uwierzyli/mieli wiarę? "Zamieszkał w nas" = stan Łaski? Czyli znowu: wiara + sakramenty = "na pewno narodził się w nas"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Tzn. Bóg zawsze w nas mieszka, to wynika z samej natury stworzenia, rzecz w tym, żeby Go zauważyć, żeby przez łaskę stał się dla nas obecny, ja to tak rozumiem. Jeden z nowicjuszy dominikańskich powiedział mi, że wg św. Franciszka z Asyżu każda msza to jest Boże Narodzenie: Chrystus rodzi się dla nas w Eucharystii. Czyli wiara + sakramenty. Co, oczywiście, nie wyklucza narodzin Słowa w duszy osoby niewierzącej, bo łaska Ducha - mocą którego Słowo stało się ciałem! - nie ma ograniczeń. O, to właśnie dobre odniesienie: mocą Ducha Świętego. Modlitwa z IV niedz. Adwentu mówi o Duchu Świętym, że swą mocą przenika dary złożone na ołtarzu tak samo, jak przeniknął Dziewicę Maryję, czyli przez Eucharystię, mocą Ducha Świętego, Chrystus w nas się rodzi, zamieszkuje w nas (cf. J 15), i to, oczywiście, nie ogranicza się tylko do Bożego Narodzenia, ale w to święto wyraźniej o tym myślimy. U sióstr w Laskach żłóbek stoi przy ołtarzu cały rok, pod tabernakulum.

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze (przepraszam, myślę jeszcze wolniej niż piszę): jeżeli na co dzień jest wiara i są sakramenty, to czym właściwie ma się różnić Boże Narodzenie, na czym ma polegać ta "specjalność" przyjścia Pana? OK, jest jakaś rola liturgii, podejrzewam. Ale zgaduję, nie rozumiem, a tym mniej doświadczam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy naprawdę jestem najlepszą osobą do odpowiedzi na te pytania. Liturgia przypomina (historyczna pamiątka przyjścia Pana) i uobecnia, przez łaskę. Pozwala spojrzeć w każdym okresie na inny aspekt Tajemnicy, to jak oglądanie obrazu, ze zwracaniem uwagi na szczegóły, chociaż zawsze można odejść i spojrzeć na całość. Ja tak to widzę. Czy może nawet jeszcze lepiej, to jak arras - a ja lubię zaglądać pod spód, żeby zobaczyć, które nitki i jak się łączą.

      Liturgia uobecnia w dziwny sposób... bo świętując Narodzenie Pana, głosi Jego śmierć! Ale przez czytania z Pisma przypomina nam, czym było Jego pierwsze przyjście, jakie są z tego skutki dla nas.

      W mszale z 10. wieku jest taka modlitwa kapłana przed mszą: Przyjmij, Święta Trójco, tę ofiarę, którą Ci składam na pamiątkę Wcielenia, Narodzenia, Męki, Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa: czyli cała Tajemnica jest tu zawarta, a poszczególne okresy liturgiczne pokazują, rozjaśniają, przypominają jej fragmenty. Tak ja to widzę. Może Bóg tak to wymyślił, bo ludzkiemu umysłowi jest łatwiej po kawałku Go poznawać?

      Usuń
  6. No właśnie - uobecnia. Jakoś. W perspektywie. To ma coś wspólnego z kairosem, chyba.
    Pytam, bo przeciętny ksiądz na przeciętnych rekolekcjach opowiadając o "konieczności narodzenia się Pana w sercu" ma na myśli chyba tylko tyle: idź do spowiedzi i w święta przyjdź na mszę i podejdź do komunii. W ogóle, niestety, większość tego systemu :P nastawiona jest na obsługę (sic) hm średniej jakości katolików. Ale to nie może być tylko tyle. Musi być coś jeszcze.
    I dlatego po ogromnej intensywności adwentu przychodzi ogromna pustka Bożego Narodzenia - bo buduje się oczekiwanie, karmi tęsknotę, a nie dzieje się nic innego niż zawsze?
    I chyba tak - chyba odpowiedzią może być liturgia. No ale musiałaby być porządna. I kontynuowana w domu, "paraliturgicznie" - wtedy nawet 12 potraw czy ilekolwiek byłoby w kontekście i miałoby Znaczenie. Chyba?

    Ok, dzięki. Samego dobra na Boże Narodzenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dla wielu ludzi to jest i tak dużo: iść do spowiedzi, podejść do Komunii. Pytanie, na ile to jest świadome, a na ile jest to gorset tradycji. Tak samo, czy łamanie się opłatkiem samo z siebie, automatycznie sprawia, że ludzie sobie przebaczają?

      Hymn z nieszporów Bożego Narodzenia przedstawia ten dzień jako urodziny Jezusa, o których nam przypomina stały cykl roku. Śpiewamy Mu w Jego urodziny, dosłownie: ob diem natalis tui hymnum novum concinimus. Jednocześnie, jest to hymn nowy, za każdym razem nowy, i zapowiadający nowy hymn z Apokalipsy. Hymn z jutrzni przypomina wszystkie wydarzenia, związane z Narodzeniem Pana: zwiastowanie, nawiedzenie, złożenie w żłobie, pokłon pasterzy... Hymn nieszporów ma jeszcze jeden ważny dodatek: wspomina o odkupieniu Krwią Chrystusa, to dzięki temu możemy Mu śpiewać. I prosimy Go, aby sobie przypomniał, że kiedyś stał się człowiekiem, z nieskalanej Dziewicy. Łacińskie śpiewy pasterki przypominają o odwiecznym rodzeniu Syna z Ojca. Czyli: cały ten czas myśli nasze krążą wokół narodzenia Jezusa, i to kieruje nasze pragnienie ku Niemu, aby i w nas się narodził, w nas zamieszkał. W tym czasie wyraźniej o tym myślimy, tak bym powiedział.

      Tak, Adwent jest intensywny, i w pewien sposób cała ta intensywność wypala się w wigilijnej nocy: to, na co tak czekaliśmy, tak szybko się spełnia. Oczywiście, liturgia rozważa to przez kolejne dni, ale - tak myślę - to jest trochę tak, jak było naprawdę: aniołowie tylko w jedną noc śpiewali nad Betlejem, potem światło zgasło, było zwykłe życie Rodziny świętej. Liturgia swoimi tekstami jakoś rozjaśnia te kolejne dni, i to dosyć intensywnie, bo okres Narodzenia Pańskiego jest krótki. Zawsze mi przypomina kufer z klejnotami, albo keks z masą bakalii.

      Brandstaetter pisał, że nawet nakrycie stołu może być uwielbieniem Pana i zachwytem nad wspaniałością Jego stworzenia. Ale to musi być świadome, nie może być tylko tradycją "bo tak trzeba, bo musi być ładnie", nie może nas ograniczać. To nie jest łatwe, bo wciąż musimy rozbijać skorupę, w której się zamykamy.

      To takie moje myśli, bardziej okruchy niż myśli, albo płatki kwiatów zamiast całych kwiatów. Ja nie umiem robić syntezy.

      Usuń
  7. To jest trochę tak jak z psalmami: odmawiane codziennie, w pewne dni i uroczystości nabierają szczególnego znaczenia, jak psalm 45 [44], który w noc Narodzenia Pańskiego odczytywany jest jako mówiący o zaślubinach, połączeniu Boskiej i ludzkiej natury w Chrystusie. W ciągu roku można go odnieść do Chrystusa i Kościoła, Jego Oblubienicy, albo do Chrystusa i duszy, Jego oblubienicy, etc.

    OdpowiedzUsuń