Rzymski poeta Katullus pisał o niejakim Egnacjuszu, który przy każdej okazji, w porę i nie w porę, czy wypadało, czy nie, promiennie się uśmiechał, pokazując białe zęby.
Nie lubię ludzi, którzy są wiecznie uśmiechnięci, wiecznie radośni, którzy uważają, że życie jest cudowne, nic złego się nie dzieje, wszytko jest zawsze dobre, etc. Jako osoba regularnie zastanawiająca się nad samobójstwem wiem, że życie nie zawsze jest, jak to się teraz mówi, z....e. I że naprawdę nie zawsze trzeba się ciągle uśmiechać, żeby ludzie byli dla nas mili i sympatyczni. Naprawdę nie trzeba. Bo to naprawdę głupie i może wiele osób, takich chociażby jak ja, zrazić. Nic gorszego, w pewnych okresach, niż nachalnie uśmiechnięty proboszcz.
(A Egnacjusz, jak zauważa Katullus, to wybielania zębów musiał używać moczu.)
Też nie lubię, zwłaszcza gdy ksiądz stale mówi o miłości i rozumiem kobietę, która mi powiedziała, że woli pomodlić się w lesie podczas zbierania jagód - chociaż komary gryzą - niż w kościele.A kościół stoi po drugiej stronie uliczki.
OdpowiedzUsuń