Dawno, dawno temu, za siedmioma stacjami kolejowymi, za siedmioma przystankami autobusowymi, było sobie opactwo benedyktynów. Wielu zachwycała sprawowana w nim liturgia, chociaż nieszpory, modlitwa wieczorna, śpiewana była o godzinie 15., a w niedziele nawet o 14:30! Za to wieczorem, o 19:30, zaczynała się wigilia, oficjum czytań.
Opowiadano mi, że z nastaniem nowej dynastii wiele się zmieniło w opactwie. Nieszpory śpiewa się, jak Pan Bóg przykazał, wieczorem. Przypadkiem trafiłem na internetową stronę opactwa, rzeczywiście: nieszpory o 19. Pięknie. I nagle... nagle moja i tak już, od 2002 roku przynajmniej, jeśli nie od 1999, niezbyt dobra opinia o owym opactwie (cztery 'o' pod rząd... dobrze, że nie dwa) stała się jeszcze gorsza. Oficjum czytań, godzina 15., w dni powszednie. Wigilia o 15. Godzina kanoniczna, która, według wskazań Soboru, w chórze ma zachować charakter godziny nocnej! W porządku, nikt nie domaga się sprawowania jej o 2. w nocy, jak nakazuje np. Regularis Concordia, ale o 15??? Karmelitanki, słabe kobiety, odmawiają ją, właśnie jako wigilię, o 21., i nie narzekają na brak snu, a wstają równie wcześnie, jak benedyktyni, i równie ciężko, jak oni, pracują fizycznie. A można przecież, jak kiedyś robiono wręcz odruchowo, i jak wciąż robimy w czasie Triduum Sacrum, odmawiać tę godzinę rano, razem z poranną modlitwą, jutrznią! Wigilia o 15! Nocna godzina, godzina czuwania, śpiewu psalmów i czytania Pisma, tak droga mnichom – o 15!!! W klasztorze mnichów, dbających przecież o tradycję, którzy nie uważają pójścia z czasem za zdradę, ale za twórcze rozwinięcie tego, co zostawili ojcowie. Nie wątpię, że ojcowie z Islandii, gdyby tam powstawał monastycyzm chrześcijański, nie mieliby nic przeciwko wigilii o 15., w pewnych okresach roku przynajmniej...
Jeśli kiedyś w tym opactwie fałszywie brzmiały o 15. hymny, opiewające zachód słońca, np. w lipcu, to co teraz z hymnami, które wspominają o ciemnościach nocy i zapalonych pochodniach? O 15., przypomnę, o 15.
Niebiosa, spuśćcie zasłonę miłosierdzia.
PS Ten tekst dedykuję z wyrazami sympatii p. Piotrowi Chrzanowskiemu, myślę, że on się pod nim spokojnie podpisze.
Nie zauważyłem wcześniej tego wpisu. Dopiero dzisiaj, szukając innego, który utkwił mi w pamięci, natknąłem sie na ten. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńWydaje sie, że nowy władca stara się, ale on nie jest monarchą tylko prezydentem; tzn. nie aż po grób lub gdy sam abydkuje, ale na kadencję ;-)
To jest zawsze pocieszające, że na tym świecie nic nie trwa wiecznie, chyba że wziąć pod uwagę Kościół lub sakramenty, bo one się skończą wraz z końcem czasu.
OdpowiedzUsuń