niedziela, 27 lutego 2011

A mark, a yen, a buck or a pound is all that makes the world go around...

Chyba wszyscy moi znajomi mają jakieś oszczędności, z jakichś godzin zleconych, bankowych inwestycji etc. Mnie się nigdy nie udaje zaoszczędzić więcej niż na miesiąc, dwa tygodnie... a o moja finanse bardziej się troszczą karmelitanka i dominikanin niż ja sam – nie mam do tego głowy, a oni zawsze mają pomysł, skąd wziąć jakieś pieniądze. Może dlatego, że są w zakonach żebraczych? (Have you noticed the (etymological) ambiguity of ‘savings’?)

W przekładzie Ewangelii, używanym w liturgii, nasz Pan mówi: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie (Mt 6:25). Nie wiem, skąd tłumacz wziął owe ‘zbytnio’, bo tekst Ewangelii mówi: Nie martwcie się, nie denerwujcie się, nie niepokójcie się. Spojrzenie na lilie uzmysławia nam, jak bogaty jest Bóg. (Powinienem tu napisać o etymologii ‘Boga’, ale już kiedyś pisałem, nie będę się powtarzał.)

PS Pani Grauerowa, która uczyła mnie muzyki, powiedziała kiedyś, że woli sobie kupić książkę niż jakiś ciuch, i zaraz zaczęto w szkole mówić, że musi mieć naprawdę dużo książek w domu – podejrzewam, że o mnie gadają podobnie.

(I hope you don’t behave like a fat little pastor.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz