niedziela, 3 kwietnia 2011

Jeśli msza, to tylko polska!

Słyszałem dziś na mszy bardzo ciekawe wezwanie do Modlitwy Pańskiej: Odmówmy teraz tę modlitwę, której nauczył nas Pan Jezus, za naszą ojczyznę, Polskę. (Mam nadzieję, że w umyśle kapłana były przecinki.) Na mszy było kilku cudzoziemców, szkoda więc, że po Ojcze nasz nie było drugiego, za ich ojczyznę.

W połączeniu z koszmarnym i długim kazaniem, w którym ani słowa nie było o Ewangelii i czytaniach biblijnych, za to kilka idiotycznych błędów na temat wczesnej historii Kościoła i masa cytatów z Jana Pawła Wielkiego, taka msza staje się  naprawdę ofiarą Krzyża, zjednoczeniem z cierpieniem Chrystusa Pana. Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża... Bogu niech będą dzięki.

4 komentarze:

  1. Odkąd zacząłem chodzić regularnie na Mszę trydencką, jestem pozbawiony okazji do takiego uczestnictwa w ofierze i takiego jednoczenia się z Cierpiącym ;)
    Na szczęście nie czuję się wezwany do takiego masochizmu, a do aktywnego uczestnictwa i owocności liturgii nie jest to wcale potrzebne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale czemu to ma być masochizm? Nie wybieram sobie mszy ze względu na celebransa, przyjmuję to, co mi Bóg daje. Także liturgiczne cierpienie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bóg Ci też daje piękną Mszę u Benona ;)
    Poza tym papież zalecił, by w każdej parafii była Msza trydencka - może zgłoś się do proboszcza z Summorum Pontificum? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale dla mnie masz u św. Benona nie jest piękna... Gdyby to była jedyna msza, na jaką mógłbym iść, poszedłbym. Pisałem o wyborze celebransa: na ogół "trafiam" na mszę piękną, ale czasami się zdarzy, że jest celebrans-gość, jak wczoraj, i cóż wtedy...

    OdpowiedzUsuń