Ciekawym, czy ktoś kiedyś badał
znaczenie mostów u Tolkiena, w końcu kilka pojawia się w
Śródziemiu, a w dawnych wersjach legendarium i poza nim.
Najsłynniejszy pewnie jest most w Khazad-dum, gdzie Gandalf walczył
z Balrogiem, ale dla mnie najbardziej poruszająca jest scena,
opisana w Lay of Leithian, rozgrywająca się na moście do Wyspy
Wilkołaków, Tol-in-Gaurhoth. Na wyspie uwięziony jest Beren. Jego
ukochana, Lúthien,
przybywa wraz z Huanem, psem Valarów, aby go uratować. Lúthien
siada na moście i zaczyna śpiewać. Beren, zamknięty w lochach,
słyszy jej głos i odpowiada pieśnią, sławiącą siedem gwiazd,
która Varda przed wiekami zawiesiła na Północy jako znak upadku
Melkora. Lúthien
rozpoznaje głos Berena i podejmuje pieśń, potężną i pełną
magii (pamiętajmy, że jej matka to Meliana z rodu Majarów), pieśń,
która ma złamać zaklęcia Wyspy Wilkołaków. A są to potężne
zaklęcia, bo panem wyspy jest nie kto inny, ale sam Sauron, zwany w
Lay of Leithian Thû.
Wyspa i warowna wieża na niej zbudowana drżą, magia Lúthien
zderza się z magią Saurona. I co się dzieje dalej? Sauron
postanawia schwytać córkę Meliany i posłać ją Morgothowi.
Wysyła więc wilkołaka, aby ją przyprowadził. Ale przy wciąż
śpiewającej Lúthien
jest Huan, który bez problemu rozprawia się z wilkołakiem. Sauron wysyła więc następnego, i następnego, a Huan kolejno każdego
uśmierca. Wreszcie Sauron wysyła „ojca wilkołaków”,
Draugluina. Huan walczy z nim, wreszcie Draugluin ucieka do Saurona,
i, zanim wyda ostatnie tchnienie, mówi mu, że przy Lúthien
jest Huan, pies z Valinoru. Sauron wie, że Huanowi jest pisane
zginąć w walce z najpotężniejszym z wilkołaków, i postanawia
spełnić przepowiednię: sam przemienia się w wilkołaka i rusza na
most. Bije od niego groza i, co tu dużo mówić, smród. Huan w
pierwszej chwili cofa się, Lúthien
omdlewa, Sauron ma zamiar ją porwać. Ale pamiętajmy, że Lúthien
ma na sobie magiczny płaszcz, który sama zrobiła, płaszcz
nasycony magią snu i zapomnienia. W ostatniej chwili Lúthien
wyszeptała zaklęcie i wionęła swym płaszczem przed pyskiem
Saurona, który nagle, uderzony czarem, zachwiał się. I wtedy
skoczył na niego Huan, zaczęła się walka. W końcu Huan złapał
Saurona-wilka za gardło i mocno trzymał. Ten przedzierzgnął się
z wilka w gada, potem znów w swą własną postać, ale wszystko na
nic: nie mógł się wyślizgnąć z uścisku szczęk Huana. Wtedy
podchodzi Lúthien
i mówi do Saurona, że, jeśli nie odda jej kluczy do swej twierdzy
i nie zdradzi zaklęcia, spajającego całą wyspę i wieżę,
pozbawi go cielesnej powłoki i tak odeśle do Morgotha, który z
pewnością nie będzie z tego zadowolony – będzie za to dręczył
i torturował Sauronowego ducha. I Sauron zgadza się. Lúthien
wypowiada zaklęcie, wyspa zatrzęsła się, twierdza runęła, most
rozpadł się nad rzeką. Wilki uciekają, jeńcy wychodzą z lochów.
Walka
na moście, walka Lúthien,
śpiewającej potężne zaklęcia, i Huana, rozprawiającego się z
wilkołakami – dla mnie ta scena jest kwintesencją świata
Tolkiena. Nie jest tak widowiskowa, jak walka Gandalfa w Morii, ale
jest bardziej intensywna, nasycona wewnętrznie, na głębszym
poziomie, bardziej poruszająca.