środa, 13 lipca 2016

Eὗρον τὸν δοῦλόν μου, ἐν ἐλαίῳ ἁγίῳ μου ἔχρισα αὐτόν

Od niemal piętnastu lat uczę dominikanów, pewnie już ponad setka z moich uczniów zaszczycona została łaską święceń kapłańskich i staje codziennie ad altare Dei, ad Deum, qui laetificat iuventutem eorum. Nie wszystkich pamiętam, nie ze wszystkimi mam kontakt, nie wszyscy pewnie i mnie pamiętają (lub chcą pamiętać). Ale muszę przyznać, że nigdy nie widziałem ich, jak to mówią, w akcji inaczej niż przy koncelebrze – poza Dominikiem, kiedy byliśmy na wakacjach w Norwegii. Może kiedyś mi się uda, bardzo jestem tego ciekaw: podświadomie pewnie jak Crotalus viridis, tropiący wszystkie błędy ołtarzowe.

Myślę szczególnie o tych trzech ostatnich: Andrzeju, Krzyśku i Pawle, i błagam Pana, aby zachował w nich świeżość kapłaństwa. Świeżość stawania przy ołtarzu, świeżość sprawowania sakramentów. Niech ich uchroni od rutyny, od bylejakości, od odbębnienia i odwalenia kapłańskich powinności. To pewnie niełatwe, a bez łaski z nieba niemożliwe. μὴ γένοιτο, aby się kiedyś zmienili w tego-który-się-podpiera albo błyskającego zębami potomka Egnacjusza!

Różne myśli modlitwom za nich wszystkich towarzyszą. Takie, jak np. wyznanie George'a Herberta, wspaniałego angielskiego poety: I cannot skill of these thy wayes. W jaki sposób Pan ich powołał, każdy jest inny, różny, osobny... Ludzie patrzą i się dziwią, na swój (etymologicznie) idiotyczny sposób, że ten czy tamten został księdzem. Co Bóg w nich widzi, nie nam jest wiedzieć, to sprawa między nimi a Nim. Tym większa cudowność Jego wyboru: Znalazłem Dawida, mojego sługę, namaściłem go moim świętym olejem (Ps 89[88]:21). To On go szukał, On go znalazł: sam przecież powiedział: Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem (J 15:16). Uwielbienie cudowności Boskiej w kapłanach, w Boskim wyborze.

Przypomina mi się także, gdy o nich myślę, jeden z wierszy ks. Twardowskiego, skierowany wprawdzie do zakonnicy, ale wyrażający to, o co się modlę. Fragmenty: (...) wszystko będzie święte w twoim życiu, / łoże twardo słane, niepokoje i oschłość (...) Droga długa, kłująca, ciernista, niełatwa, / i od lampki wieczystej krwawa zadra światła, / co spadnie po nieszporach na twą ciemną głowę (...) Będzie ci, dziecko, dobrze. Krzyż pójdzie za tobą – / i Jezus, co pod krami pochmurnego nieba – / miłość w ranach ukrywa i w kruszynach chleba / (...) Lecz nagle list przerywam. Ktoś puka. Otwieram / To tylko anioł przyszedł. Przesyłam go w liście (ks. J. T., List)

I może da Pan, że kiedyś będziecie mogli powiedzieć: Introibo ad altare Dei, ad Deum, qui laetificat senectutem meam. I oby dał nam wszystkim Pan kiedyś powiedzieć: Introibo in portas paradisi, introibo in ianuas caeli, alleluia.

Ad omnia quae supra sunt: Tak, wiem, wyszło trochę słodkawo, może wina zapachów w powietrzu... Wszyscy mają ciemne włosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz