sobota, 20 grudnia 2008

Troglodytes liturgicus

Miałem napisać o Dawidzie na ikonie Zstąpienia do Otchłani, na którego spoglądam przy Benedictus, i o „Zwiastowaniu” Duccia.

Ale spojrzałem na blogowe wpisy i pomyślałem: „Lómendilu*), ależ z ciebie troglodyta! Nie interesuje cię praktyka liturgiczna, nie dyskutujesz o palących problemach celebracji... Tylko słowa cię interesują, filologiczne zboczenie zawodowe wychodzi co chwila nawet w liturgii. Interesuje cię tylko to, co powiedziane, wypowiedziane, zaśpiewane, wyrecytowane lub napisane: słowa, słowa, słowa... Ich znaczenie, ich pochodzenie, ich głębia, skojarzenia z innymi słowami przez nie wywoływane. Ta jedna trzecia biblisty, która w tobie jest, też co chwila dochodzi do głosu: sprawia ci przyjemność kojarzenie antyfon z tekstami Pisma, wyłapywanie biblijnych aluzji w tekstach modlitw. Jedna trzecia mediewisty z kolei skłania cię do wertowania mszałów sprzed stuleci, czytania kazań zupełnie nieznanych autorów i fascynacji sybillińskimi wyroczniami, które pojawiały się w liturgii bożonarodzeniowej około tysiąca lat temu.

Zacofany troglodyta z ciebie; inni mają to już za sobą, mogą się skupić na zewnętrznej oprawie liturgii, dbać o jej piękno, bo już dawno wniknęli w znaczenie, w logos celebracji, już od dawna spełniają logiken latreian – a ty ciągle się wleczesz gdzieś z tyłu... Niby kochasz ikony, pisane przez twoją siostrę, dreszcz cię przechodzi przy Dominus dixit ad me z psalmu drugiego, zachwycają świece z prawdziwego wosku w fundacji karmelitanek, cieszysz się, gdy przy Magnificat ks. Sławek okadza ołtarz, lubisz patrzeć na papieskie ornaty i podziwiać kwiaty w kościele św. Marcina... ale ciągle o tych słowach myślisz, o sensie, ciągle się skupiasz na tym, co słyszysz, co mówisz. Słowa sprawiają ci radość – splendor gloriae; rzekł Pan do Pana mego; Spiritus Sancti luce repletur; iucundare, filia Sion; poślij Baranka, Władcę ziemi; iterum venturus est in gloria; lumen de lumine; błagam Najświętsza Maryję, zawsze Dziewicę... Słowa cię podniecają, sprawiają ci przyjemność wręcz fizyczną – nieładnie, nieładnie.”

Tak sobie myślałem, i przypomniało mi się, co pisał Augustyn: „Jan jest głosem; Chrystus Słowem.” I to Słowo stało się ciałem, pozostając wciąż Słowem: Verbum supernum prodiens nec Patris linquens dexteram (znowu to zawodowe zboczenie?).
____________________________
 *) moje drugie imię, używane głównie przez przyjaciół, do którego jestem bardzo przywiązany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz