Kilka luźnych myśli po papieskiej mszy w katedrze westminsterskiej.
Bardzo lubię tę katedrę, jej – jak to ujął mój angielski przyjaciel – bizantyński przepych. Jest piękna.
Papież w homilii mówił o ofierze Krzyża, tożsamej z ofiarą Eucharystii. Mówił o krucyfiksie, wiszącym nad głównym ołtarzem, o rozpostartych ramionach Chrystusa. Mówił o naszym udziale w ofierze eucharystycznej, zjednoczeniu z ofiarą samego Chrystusa. Co szczególnie zwróciło moją uwagę, to słowa Benedykta XVI o świeckich (nawiązał tu do Soboru Watykańskiego II – jak widać, wbrew temu, co niektórzy pisali, ten papież do Soboru się odwołuje i cytuje jego teksty). Dlaczego? Otóż nie dalej niż wczoraj czytałem krytyczne uwagi Josepha Ratzingera o negatywnej definicji świeckich w teologii – nie kapłani, nie zakonnicy, coś pomiędzy. Wyzwaniem dla teologii jest wypracowanie jakiejś innej, pozytywnej definicji wiernych świeckich w Kościele. Papież podkreślił, że na mocy chrztu wszyscy jesteśmy ludem kapłańskim, stąd tak ważne jest nasz udział w ofierze Chrystusa, dokonującej się we mszy.
Bardzo lubię tę katedrę, jej – jak to ujął mój angielski przyjaciel – bizantyński przepych. Jest piękna.
Papież w homilii mówił o ofierze Krzyża, tożsamej z ofiarą Eucharystii. Mówił o krucyfiksie, wiszącym nad głównym ołtarzem, o rozpostartych ramionach Chrystusa. Mówił o naszym udziale w ofierze eucharystycznej, zjednoczeniu z ofiarą samego Chrystusa. Co szczególnie zwróciło moją uwagę, to słowa Benedykta XVI o świeckich (nawiązał tu do Soboru Watykańskiego II – jak widać, wbrew temu, co niektórzy pisali, ten papież do Soboru się odwołuje i cytuje jego teksty). Dlaczego? Otóż nie dalej niż wczoraj czytałem krytyczne uwagi Josepha Ratzingera o negatywnej definicji świeckich w teologii – nie kapłani, nie zakonnicy, coś pomiędzy. Wyzwaniem dla teologii jest wypracowanie jakiejś innej, pozytywnej definicji wiernych świeckich w Kościele. Papież podkreślił, że na mocy chrztu wszyscy jesteśmy ludem kapłańskim, stąd tak ważne jest nasz udział w ofierze Chrystusa, dokonującej się we mszy.
Co do samej liturgii: piękne naczynia liturgiczne! Jednorodne ornaty koncelebransów. Takież mitry biskupie. Mitra papieska – wspaniała! Nie widziałem dokładnie, jacy święci na niej byli wyobrażeni, chyba Piotr i Paweł. Cudowny śpiew – jednak Anglicy mają wspaniałą tradycję kościelnego śpiewu, pielęgnowaną przez Kościół anglikański, skąd, jak sądzę, zapożyczył ją Kościół katolicki. Ludzie w kościele śpiewają, i to nie pod nosem. Chór śpiewa z przejęciem, ze skupieniem, zupełnie inaczej niż chóry na mszach watykańskich. Cantus actuosus... Procesja z Ewangeliarzem do wysokiej ambony, znajdującej się dosyć daleko od ołtarza, niemal w nawie. Wszystko powoli, bez pośpiechu. Brak barierek i linek, na co mi zwrócił uwagę znajomy: nie ma jakiegoś oddzielenia ludzi od ołtarza, jakiegoś sztucznego dystansu. Porządny dym z kadzielnicy. Tu pewnie niektórzy się zgorszą: diakoni przyjęli Komunię stojąc przed ołtarzem, a przy papieżu, udzielającym Komunii wiernym, stały ze świecami dwie ministrantki.
A dlaczego trzy krzyże? Jeden wiszący między nawą a prezbiterium, o którym papież mówił w kazaniu, jeden na ołtarzu katedry, a jeden na ołtarzu, przy którym papież odprawiał mszę.
PS Nie wątpię, że wielu czytelników ucieszy i napełni dumą wiadomość, że wśród koncelebransów był prymas jedynej prawdziwie katolickiej Polski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz