Miałem napisać o ważnej, a mało znanej książce o liturgii. Napiszę następnym razem. Teraz napiszę o czymś, co mnie zbulwersowało.
W pewnym, ukazującym się co tydzień, szmatławcu, którego nazwę z litości przemilczę, a który regularnie kupuje jeden z moich krewnych, ubolewa się, iż w mediach na temat wiary i moralności wypowiadają się najczęściej ci, którzy Kościół zdradzili. Któż to taki? Zacytuję: Niejaki „intelektualista” Bartoś, były dominikanin, Szymon Hołownia, który dwukrotnie przerwał nowicjat u tychże dominikanów czy były jezuita Stanisław Obirek, znany z ataków na Jana Pawła II i uwiedzenia Szoszany Ronen, żony byłego izraelskiego dyplomaty pracującego w Polsce.
W pewnym, ukazującym się co tydzień, szmatławcu, którego nazwę z litości przemilczę, a który regularnie kupuje jeden z moich krewnych, ubolewa się, iż w mediach na temat wiary i moralności wypowiadają się najczęściej ci, którzy Kościół zdradzili. Któż to taki? Zacytuję: Niejaki „intelektualista” Bartoś, były dominikanin, Szymon Hołownia, który dwukrotnie przerwał nowicjat u tychże dominikanów czy były jezuita Stanisław Obirek, znany z ataków na Jana Pawła II i uwiedzenia Szoszany Ronen, żony byłego izraelskiego dyplomaty pracującego w Polsce.
Dużo byłych w jednym zdaniu... Nawet nie wiedziałem o uwiedzeniu żony byłego dyplomaty, a tu proszę, autor nawet jej imię i nazwisko doskonale zna... Bartoś nie zasłużył na wspomnienie imienia... Cóż za brak stylistycznej symetrii!
Pomińmy panów Bartosia i Obirka, zastanówmy się nad Hołownią. Dwa razy przerwał nowicjat w zakonie dominikanów: czy to znaczy, że zdradził Kościół?
Uważni czytelnicy mojego blogu wiedzą, że bardzo przeżywałem odejścia moich chłopców z nowicjatu. Byli mi bliscy, i rozstanie z nimi było zawsze jakimś smutkiem. Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy myśleć, że zdradzili Kościół, czy nawet, że zdradzili swoje powołanie! Moi „dorośli” już, czyli po ślubach wieczystych, dominikańscy uczniowie tłumaczą mi co jakiś czas, że nowicjat jest czasem rozeznania, rozpoznania swojej drogi. Jest czasem, kiedy można podejmować decyzję, a odejście z niego nie jest przecież złamaniem jakichkolwiek ślubów, gdyż pierwsze śluby, czasowe, na rok, składają bracia na koniec nowicjatu dopiero. Wtedy dopiero się zobowiązują, wobec Boga, Najświętszej Maryi, całego Kościoła i prowincjała, że przez rok będą trwać w posłuszeństwie, według reguły św. Augustyna i zakonnych konstytucji, w Zakonie Braci Kaznodziejów.
Pomińmy panów Bartosia i Obirka, zastanówmy się nad Hołownią. Dwa razy przerwał nowicjat w zakonie dominikanów: czy to znaczy, że zdradził Kościół?
Uważni czytelnicy mojego blogu wiedzą, że bardzo przeżywałem odejścia moich chłopców z nowicjatu. Byli mi bliscy, i rozstanie z nimi było zawsze jakimś smutkiem. Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy myśleć, że zdradzili Kościół, czy nawet, że zdradzili swoje powołanie! Moi „dorośli” już, czyli po ślubach wieczystych, dominikańscy uczniowie tłumaczą mi co jakiś czas, że nowicjat jest czasem rozeznania, rozpoznania swojej drogi. Jest czasem, kiedy można podejmować decyzję, a odejście z niego nie jest przecież złamaniem jakichkolwiek ślubów, gdyż pierwsze śluby, czasowe, na rok, składają bracia na koniec nowicjatu dopiero. Wtedy dopiero się zobowiązują, wobec Boga, Najświętszej Maryi, całego Kościoła i prowincjała, że przez rok będą trwać w posłuszeństwie, według reguły św. Augustyna i zakonnych konstytucji, w Zakonie Braci Kaznodziejów.
Ustawienie w jednym szeregu z Bartosiem i Obirkiem, którzy odeszli ze swoich zgromadzeń wiele lat po złożeniu ostatecznych ślubów, Hołowni, który dwa razy przerwał nowicjat (a z tego, co pamiętam, dwa razy taki akt jest dozwolony; u jezuitów można tylko raz próbować), czyli czas rozpoznania woli Bożej, pytania Boga, czy chce go mieć u dominikanów – jest haniebne. Pisanie, że zdradził Kościół – obraźliwe, oszczercze i ohydne. Szkoda, że pisujący we wspomnianym szmatławcu nie zadali sobie trudu, aby poznać kościelne prawo i zasady dominikańskiego życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz