Tupiąc głośno, aby strząsnąć z butów nadmiar śniegu, podchodziłem do drzwi windy. Przez szybkę w drzwiach wyjrzała sąsiadka, musiała usłyszeć moje tupanie. Wsiada pani? – zapytała, otwierając drzwi. Najwyraźniej nie poznała mnie, byłem w kapturze głęboko nasuniętym na twarz na wzór Dartha Sidiousa. Czułem się dyskolicznie, i nie miałem specjalnie ochoty na wspólną jazdę windą, rozmowa w takich warunkach jest nieunikniona, a sąsiadka należy do dosyć rozmownych, ale cóż miałem zrobić? Wsiadłem. W windzie sąsiadka spostrzegła, kim jestem, i szybko zainicjowała rozmowę: Zapuszcza pan brodę? Co za spostrzegawczość, pomyślałem, już prawie od roku ją noszę na znak żałoby. Nie powinien pan, kontynuowała sąsiadka. Zmusiłem się do pytania: Tak? A dlaczego? Sąsiadka wypaliła: Bo nieładnie pan wygląda. Nie powinien pan mieć brody. Nie pasuje do pana. No cóż, pomyślałem, moja sprawa, jak wyglądam, i nie mam zamiaru tłumaczyć się nikomu, dlaczego noszę brodę. Ale raz jeszcze zdobyłem się na uprzejmość i powiedziałem: Tak jest wygodniej – ale sąsiadka przerwała, widać poczuła wyrzuty sumienia po swojej poprzedniej, niezbyt zręcznej, wypowiedzi: To znaczy mi się nie podoba ta broda. W końcu każdy ma prawo do własnego zdania, pomyślałem. Pani nie musi się golić, powiedziałem zgryźliwie, z ulgą spostrzegając, że dojechaliśmy do piętra, na którym sąsiadka mieszka. (Zarostu na twarzy nie ma, i nie wygląda na taką, która goliłaby nogi.) To prawda, nie muszę, powiedziała jeszcze w drzwiach. Ale musi ją pan strzyc, dodała z błyskiem w oku.
Na marginesie dodam, że sąsiadce kiedyś nie podobało się, jak chodzę, jak inna sąsiadka trzepie dywan, jak zamontowano nowe skrzynki pocztowe, i jak ustawiono znak drogowy. W trzech pierwszych przypadkach nic nie mogła zrobić, ale znak drogowy zdołała przestawić.
Na marginesie dodam, że sąsiadce kiedyś nie podobało się, jak chodzę, jak inna sąsiadka trzepie dywan, jak zamontowano nowe skrzynki pocztowe, i jak ustawiono znak drogowy. W trzech pierwszych przypadkach nic nie mogła zrobić, ale znak drogowy zdołała przestawić.
Takie sąsiadki to istna plaga, sam mam kilka w podobnym ,,stylu". Ostatnio słyszę głosy z piwnicy: ,,komuś chyba się wino rozlało, bo śmierdzi". Odwracam się, a sąsiadka stoi za mną w niebieskiej czapce i moja pierwsza myśl to: ,,wygląda jak Smerf", ale powiedziałem tylko ,,dzień dobry". Sąsiadka jest fanką niewydawania pieniędzy i sama sobie szyje, kalkuluje ilość ubrań na jedno pranie, potrafi chłopakowi 17-letniemu podciągnąć zbyt szerokie spodnie i jeszcze wmawia mu, że tak się nie chodzi itp. Takich sąsiadek mam całe mnóstwo i one są jak takie dobre ciocie, które dbają o szczęście lokatorów, tylko że ograniczając czyjąś wolność, osiągają cel przeciwny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
dp