poniedziałek, 16 stycznia 2012

Przygoda w windzie

Tupiąc głośno, aby strząsnąć z butów nadmiar śniegu, podchodziłem do drzwi windy. Przez szybkę w drzwiach wyjrzała sąsiadka, musiała usłyszeć moje tupanie. Wsiada pani? – zapytała, otwierając drzwi. Najwyraźniej nie poznała mnie, byłem w kapturze głęboko nasuniętym na twarz na wzór Dartha Sidiousa. Czułem się dyskolicznie, i nie miałem specjalnie ochoty na wspólną jazdę windą, rozmowa w takich warunkach jest nieunikniona, a sąsiadka należy do dosyć rozmownych, ale cóż miałem zrobić? Wsiadłem. W windzie sąsiadka spostrzegła, kim jestem, i szybko zainicjowała rozmowę: Zapuszcza pan brodę? Co za spostrzegawczość, pomyślałem, już prawie od roku ją noszę na znak żałoby. Nie powinien pan, kontynuowała sąsiadka. Zmusiłem się do pytania: Tak? A dlaczego? Sąsiadka wypaliła: Bo nieładnie pan wygląda. Nie powinien pan mieć brody. Nie pasuje do pana. No cóż, pomyślałem, moja sprawa, jak wyglądam, i nie mam zamiaru tłumaczyć się nikomu, dlaczego noszę brodę. Ale raz jeszcze zdobyłem się na uprzejmość i powiedziałem: Tak jest wygodniej – ale sąsiadka przerwała, widać poczuła wyrzuty sumienia po swojej poprzedniej, niezbyt zręcznej, wypowiedzi: To znaczy mi się nie podoba ta broda.  W końcu każdy ma prawo do własnego zdania, pomyślałem. Pani nie musi się golić, powiedziałem zgryźliwie, z ulgą spostrzegając, że dojechaliśmy do piętra, na którym sąsiadka mieszka. (Zarostu na twarzy nie ma, i nie wygląda na taką, która goliłaby nogi.) To prawda, nie muszę, powiedziała jeszcze w drzwiach. Ale musi ją pan strzyc, dodała z błyskiem w oku.

Na marginesie dodam, że sąsiadce kiedyś nie podobało się, jak chodzę, jak inna sąsiadka trzepie dywan, jak zamontowano nowe skrzynki pocztowe, i jak ustawiono znak drogowy. W trzech pierwszych przypadkach nic nie mogła zrobić, ale znak drogowy zdołała przestawić.

1 komentarz:

  1. Takie sąsiadki to istna plaga, sam mam kilka w podobnym ,,stylu". Ostatnio słyszę głosy z piwnicy: ,,komuś chyba się wino rozlało, bo śmierdzi". Odwracam się, a sąsiadka stoi za mną w niebieskiej czapce i moja pierwsza myśl to: ,,wygląda jak Smerf", ale powiedziałem tylko ,,dzień dobry". Sąsiadka jest fanką niewydawania pieniędzy i sama sobie szyje, kalkuluje ilość ubrań na jedno pranie, potrafi chłopakowi 17-letniemu podciągnąć zbyt szerokie spodnie i jeszcze wmawia mu, że tak się nie chodzi itp. Takich sąsiadek mam całe mnóstwo i one są jak takie dobre ciocie, które dbają o szczęście lokatorów, tylko że ograniczając czyjąś wolność, osiągają cel przeciwny :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    dp

    OdpowiedzUsuń