środa, 3 października 2012

Biało-czarni

Nie chodzi o nowo poznanych dominikanów, ale o dwóch braci z Anglii, żyjących w 7. wieku. Beda nazywa ich Niger Heuuald i Albus Heuuald, a owe przydomki kolorystyczne odnosiły się do barwy ich włosów: mamy zatem blondyna i bruneta, czy, bardziej poetycko, jasnowłosego i ciemnowłosego. Nie wiadomo, czemu obaj otrzymali takie samo imię (nota bene, jego etymologia – a dokładniej, etymologia pierwszego członu, jest niejasna: czy pochodzi od staroangielskiego heah, wysoki, czy od hiew, barwa, czy od słów oznaczających ciosanie, jak czasownik heawan). W każdym razie, obaj byli kapłanami, i obaj wyruszyli na misje na kontynent, między Sasów. Beda podaje, że obaj byli tak samo pobożni, ale Hewald Czarny był bardziej uczony w, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, naukach biblijnych.

Bracia zatrzymali się u pewnego człowieka, i prosili, aby pomógł im dostać się do wodza (satrapy, jak nazywa go Beda) tej grupy plemiennej, na terenie której się zatrzymali. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że miejscowi podejrzeli obu Hewaldów, kiedy ci sprawowali liturgię. Spodziewając się, że misjonarze przekonają wodza do przyjęcia nowej religii, co doprowadzi do całkowitej zmiany obyczajów i sposobu życia, postanowili zabić obu braci. Hewald Biały zginął szybko od miecza. Hewalda Czarnego długo torturowano. Zabitych wrzucono do Renu. Dzięki Bożej Opatrzności ciała jednak znaleziono: promień światła, z ziemi aż do niebios sięgający, wskazywał miejsce, gdzie rzeka przyniosła ciała męczenników, a jeden z nich (Biały czy Czarny?) we śnie ukazał się jednemu ze swych towarzyszy (imieniem Tilmon; wiemy, że pochodził ze szlachetnego rodu, a zanim został mnichem, był żołnierzem) i nakazał szukać ciał tam, gdzie ów promień jaśniał. Ciała braci ze czcią pochowano, a dzień ich męki – 3. października – uroczyście obchodzono.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz