Jeszcze dwa fragmenty z 22. księgi Iliady, bardzo poruszające, nasycone poezją, z listy moich ulubionych. Pierwszy podaję w przekładzie Ignacego Wieniewskiego, bo pięknie go przełożył. Te wersy przedstawiają, dosłownie, los Hektora: kiedy Achilles ściga Hektora wokół Troi, Dzeus bierze do ręki wagę...
Lecz kiedy już po raz czwarty do źródeł dobiegli obydwu,
oto bogów rodziciel swe wagi uniósłszy złociste,
złożył na szalach dwa losy ponurej śmierci; na jednej
Achillesowy, na drugiej kiełzacza rumaków, Hektora.
Zaraz śmiertelny Hektorów los ku głębinom Hadesu
opadł; wraz jego samego opuścił Fojbos Apollon.
(Iliada, 22:208-213)
Opuścił go Fojbos Apollon. W tych słowach jest niesamowita moc. Przeznaczenia nie da się zmienić, ważenie losów tę nieuchronność pokazuje. Apollon, boski opiekun Hektora, musi go opuścić, nic już nie może zrobić. Wtedy pojawia się Atene (takiej formy używa Wieniewski, bliższa jest Homerowi niż oklepana 'Atena'), przybiera postać Dejfoba, brata Hektorowego, i zachęca go do walki z Achillesem. Bohaterowie zaczynają walczyć, najpierw na włócznie. Hektor rzuca w Achillesa, ale tego chroni boska tarcza. Hektor woła wtedy Dejfobosa, aby podał mu drugą włócznię. Ale Dejfoba nie ma... Hektor ogląda się i widzi, że jest sam. I wtedy mówi (tu moje proste tłumaczenie):
Biada, oto naprawdę na śmierć mnie wezwali bogowie.
Ja sądziłem, że przy mnie jest dzielny Dejfobos,
lecz on jest przecież na murach, mnie w pole wywiodła Atene.
(Iliada, 22:297-299)
Na śmierć wezwali... Homer używa tu właściwie takiego samego zwrotu jak wtedy, kiedy mówi się o wezwaniu, zaproszeniu do domu na ucztę. Modrooka Atene go zwiodła, oszukała. Przetłumaczyłem jako 'w pole wywiodła', bo daje to grę słów: udając Dejfoba i oszukując Hektora, Atene sprawiła, że ten ostatni nie wszedł do miasta, że został na polu bitwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz