sobota, 2 stycznia 2016

Poranna wprawka homerycka, czyli o boskiej ironii

Myślałem o katalogu — nie, nie okrętów, ale wierszy, które szczególnie kocham, które są dla mnie najbardziej poezji pełne, w sposób nie zawsze wytłumaczalny. Zdaję sobie sprawę z tego, że większość z nich podać musiałbym w przekładzie, co, oczywiście, pozbawia je dużej części uroku. Ale przecież i sam czasami muszę sięgać do przekładu, bo nie znam np. hiszpańskiego, i św. Teresy od Jezusa poezji w oryginale swobodnie czytać nie mogę.

Pomyślałem o fragmencie z Iliady, z księgi 22. To krótka rozmowa Apollona z Achillesem, nawet nie cała, tylko kilka z niej wersów. Pod koniec 21. księgi, kiedy Achilles niemal wpada w bramy Troi, Apollon chce go powstrzymać: wszak Troja jeszcze nie może zostać zdobyta, to wbrew przeznaczeniu. Najpierw Apollo podsuwa Achillowi Agenora, która ma go odciągnąć od bram Troi, a później sam przybiera Agenorową postać. Achilles goni go, księga 21. przechodzi w 22. Trojanie chronią się w mieście, a bóg przemawia do Achillesa. Z kpiną... A może z ironią? Boska ironia. Pisałem o niej kiedyś, przywołując siostrę Wendy Beckett i jej opinię na temat objawienia Boskiego imienia Mojżeszowi. Tak, bogowie bywają ironiczni...

Zajrzałem do dwóch przekładów Iliady, bardzo dobrych, a mianowicie Wieniewskiego i Jeżewskiej. Żaden jednak nie zadowolił mnie w tłumaczeniu tego krótkiego fragmentu, dlatego ośmieliłem się podać go we własnym przekładzie. Może chociaż ułamek tego, co mnie zachwyca w tym tekście, udało mi się przekazać.
Do Pelidy przemówił zaś Fojbos Apollon:
Czemuż mnie, synu Peleusa, chyżymi ścigasz nogami,
mnie, boga nieśmiertelnego, ty, coś jest tylko śmiertelny?
Wciąż nie poznałeś, że bogiem jestem, na próżno się starasz. (...)
Mnie nie zabijesz, bo śmierci nie jestem przecież podległy.

Odrzekł mu z wielkim wzburzeniem szybkonogi Achilles:
Zwiodłeś mnie, Zdalekacelny, wśród bogów najbardziej tyś zgubny...
(Iliada, 22:7-10. 13-15)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz