czwartek, 1 stycznia 2009

Czysta komercja

Niektórzy są już po nieszporach, których pierwsza antyfona wyraża zachwyt nad wymiennym handlem, z punktu widzenia etymologii.

O admirabile commercium! Creator generis humani, animatum corpus sumens (...) largitus est nobis suam deitatem. ‘Commercium’ to, w węższym znaczeniu (za „Słownikiem łacińsko-polskim” Plezi), handel, stosunki handlowe; w szerszym – wszelka pozahandlowa wymiana dóbr materialnych lub niematerialnych (samo ‘commercium’ jest złożeniem z ‘cum’ = ‘z’, i ‘merx’ = ‘dobra, towary’). Można mówić o commercium w kontekście przyjaźni, wymiany listów, kontaktu z drugą osobą, a nawet stosunku miłosnego. (Prawie jak greckie homilia, które to słowo, poza rozmową, może też oznaczać taki właśnie bliższy kontakt między dwiema osobami – co zawsze wywołuje żywe zainteresowanie braci, których uczę greki; 6. księga „Iliady” bywa nazywana ‘Hektoros kai Andromaches homilia’, ale tam akurat chodzi tylko o rozmowę – co z kolei braci bardzo rozczarowuje.)

Czyli mamy „handel” z Bogiem: On od nas wziął ludzką naturę, z całym dobrodziejstwem inwentarza, wliczając w to konieczność zmiany pieluszek (wszystkie funkcje fizjologiczne musiał przyjąć, nie tylko jedzenie, spanie i zmęczenie...), my od Niego Jego naturę boską. Przy czym – to On zainicjował ten „handel”. A ponieważ handel” brzmi niezbyt ładnie z teologicznego punktu widzenia, to mówimy o „cudownej wymianie”. Oto komercjalizacja Bożego Narodzenia...

Przypomina mi się rozmowa ze znajomym angielskim księdzem, który stwierdził, że spowiedź to coś w rodzaju takiego wymiennego handlu, kontraktu: my dajemy Bogu nasze grzechy, a On nam daje swoje miłosierdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz