niedziela, 4 stycznia 2009

Zbereźne eleison

Przypomniał mi się wiersz z 15. wieku, o klerku, imieniem Jankin, który w czasie mszy zainteresował się panną, imieniem... Aleison.

Zamieszczę pierwsze zwrotki:

Kyrie, so kyrie,
Jankin singeth merye,
With Aleison.
 
As I went on Yol Day
In oure prosession,
Knew I joly Jankin

By his mery ton,
Kyrieleyson.
 
Jankin began the offis
On the Yol Day,
And yit me thinketh it dos me good
So merye gan he say,
‘Kyrieleyson’.


(Kyrie, kyrie, Jankin wesoło śpiewa, wraz z Aleison. Gdy szłam w procesji w dniu Bożego Narodzenia, poznałam radosnego Jankina po jego wesołym tonie – Kyrie eleison. Jankin zaczął swą służbę (przy ołtarzu) w dniu Bożego Narodzenia, i sądzę, że to dla mnie dobrze, tak wesoło zaśpiewał ‘kyrie eleison’.)

Dalej mamy opis kolejnych części mszy, kiedy to Jankin śpiewa epistołę, Sanctus, Agnus Dei etc., mrugając do biednej Aleison, która w ostatniej zwrotce błaga Chrystusa, by ją od hańby ocalił, bo... spodziewa się dziecka.

Motyw dosyć częsty w średniowiecznej literaturze (klerk uwodzący pannę), a w tym wierszu chodzi o grę słów między imieniem dziewczyny a liturgicznym śpiewem, który w ostatniej zwrotce jest użyty dokładnie w takim znaczeniu, w jakim go użył Lykourgos Angelopoulos na wąskiej uliczce w Jarosławiu. A my możemy się zastanawiać nad wymową ‘eleison’ w średniowiecznej Anglii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz