Ewangelia dzisiejsza (Łk 12:1-7) przypomina, że można skończyć w piekle, że jest ono jak najbardziej rzeczywiste, sam Jezus o tym mówi. Wciąż pozostaje ono jedną z rzeczy ostatecznych: śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło. I dopóki żyjemy, musimy się lękać, abyśmy tam nie trafili. Niech nas Pan sprawiedliwy, ale i miłosierny, zachowa. Amen.
Lękać tak, ale nie żyć w strachu.
OdpowiedzUsuńNiech nas ogarnie Twoja łaska, Panie,
według nadziei pokładanej w Tobie.
Świadomość własnej niegodności i małości plus oddanie się Jezusowi. A jak nie umiem (kto w pełni umie?) to powiedzenie Mu o tym i prośba "naucz, pomóż..."
No tak zostaniemy dokładnie rozliczeni. Wielu świętych lękało się bardziej sprawienia przykrości Dobremu Bogu niż samej wizji piekła. Wielu jednak boi się samego ognia piekielnego. Sama nie wiem gdzie jestem chyba gdzieś w środku. Przypomniałam sobie, że na którymś kanale you tube napotkałam wypowiedzi dziewczyny, która była karmelitanką i tuż przed złożeniem ślubów wystąpiła. Wyglądało na to, że ona chciała niejako siebie złożyć w ofierze za zbawienie pewnych osób. Trwała dzielnie na stanowisku aż pewnego dnia na rekreacji usłyszała, że jakaś grupa duchownych a nawet chyba biskup uznaje, że piekło jest puste, że ludzie już są zbawieni. Zdawało mi się to bardzo dziwne ale dla niej było to wstrząsem bo zabrakło sensu ofiary. Zgarbiła się pod tym ale trwała. Matka Przełożona spostrzegła że dziewczyna się bardzo męczy i chociaż już wyznaczono termin ślubów poleciła jej wracać do domu. Mnie tylko zastanawia skąd ten podmuch wątpliwości czy fałszywej nauki pośród duchowieństwa? Podobno w krajach gdzie za kradzież karano obcięciem dłoni było było mniej tych wykroczeń.
OdpowiedzUsuń