Najpopularniejsze chyba nabożeństwo w polskim kościele, tłumnie uczęszczane. Aż trudno sobie wyobrazić, że ktoś może nie chodzić na roraty, albo że w jakimś kościele nie są one odprawiane codziennie – moje świadectwo. Kilka lat temu poszedłem na nie do mojego parafialnego kościoła, i odnoszę wrażenie, że na roratach chodzi przede wszystkim o to, żeby coś się działo: żeby było dużo śpiewania, dużo recytowania, dużo kazania, a może nawet i machania rękoma.
Roraty są mszą ku czci Maryi Dziewicy, a Ona, jak wiemy z Ewangelii, taka głośna nie była. Jej oczekiwanie było milczeniem i ciszą, w której słuchała Słowa,na przyjście którego czekamy. Amen.
coraz częściej mi się wydaje, że w kościele chodzi o efekty specjalne, o szumne akcje, rozgłaszane miesiącami, a trwające pół dnia i potem umierające śmiercią naturalną, o machanie rękami, szczególnie na kazaniach i czasem podczas śpiewania piosenek (swoją drogą, te piosenki to kiedyś przy ognisku się śpiewało, nie na liturgii). Roraty to tylko jeden przykład.
OdpowiedzUsuń