poniedziałek, 3 stycznia 2011

Okruchy mitów

Jeśli zapytać kogoś, kto choć trochę zna grecką mitologię, o Ariadnę, odpowie zapewne, że pomogła Tezeuszowi wydostać się z Labiryntu, i razem z nim odpłynęła z Krety. Niestety, na wyspie Naksos bóg winnej latorośli, Dionizos, kazał Tezeuszowi zostawić dziewczynę, jako że sam postanowił wziąć ją za żonę. Taka jest wersja „kanoniczna”, jaką znaleźć można w każdym niemal zbiorze mitów greckich i u różnych poetów.

Tymczasem Homer w „Odysei” przekazuje zupełnie odmienną wersję, nie do końca dla nas jasną (i z tego chyba powodu często pomijaną w rozmaitych komentarzach). Otóż w XI księdze Odyseusz ‘zagląda’ do podziemnego świata zmarłych, i widzi tam, między innymi, różne heroiny: Alkmenę, Ledę, Prokris – i Ariadnę. Tak o niej mówi poeta, ustami Odysa: Widziałem piękną Ariadnę, córkę podstępnego Minosa, którą niegdyś Tezeusz wiódł z Krety do świętego grodu, Aten; lecz nie nacieszył się nią, wcześniej bowiem zabiła ją Artemida, na Dii, którą morskie opływają fale, wskutek świadectw Dionizosa. (XI:321-325)

Dionizos, który miał poślubić piękną Ariadnę, nagle okazuje się być – pośrednim – sprawcą jej śmierci! A do tego jeszcze mściwa Artemis, skąd się tam wzięła... I słowo marturie, świadectwo, jeden jedyny raz pojawiające się u Homera właśnie w tym miejscu! Interpretacje są tu niepewne – jeśli w ogóle jakieś się pojawiają w opracowaniach „Odysei”. Prof. West napisał, że być może chodziło o jakieś zbezczeszczenie kultu Artemidy, którego dopuściła się Ariadna – być może właśnie na wyspie Dii, i być może właśnie z Tezeuszem – którego świadkiem był Dionizos. (Jak mówi jeden z moich studentów: Jeśli West tego nie wie, nikt tego nie wie – i zdecydowanie ma rację.)

Jakiś okruch mitu, który utkwił w „Odysei”, kiedyś pewnie zrozumiały dla jej czytelników czy słuchaczy. Mit nie do odtworzenia.

Piszę o tym dzisiaj, w urodziny człowieka, który takie właśnie okruchy mitów uwielbiał, i próbował filologicznie odtwarzać – w urodziny JRR Tolkiena.

Si vanwa na, Romello vanwa, Valimar...

Cdn.

1 komentarz: