niedziela, 16 stycznia 2011

Stellam sequentes

W swojej homilii w dniu Objawienia Pańskiego, Benedykt XVI wspomniał o pewnej pokusie, która często się pojawia wśród wierzących: otóż można uznać, że Pismo Święte jest księgą tylko dla specjalistów, nadaje się tylko do naukowych dyskusji, przestaje być Księgą, która prowadzi nas do życia. Rzeczywiście, można przyjąć, że Biblia jest za trudna, zbyt niebezpieczna, i lepiej zostawić ją na boku zamiast próbować poznać. Po co się wysilać, po co ryzykować... Jeszcze przypadkiem wiara się rozpadnie.

Ale, przypomina też papież, dla wierzącego Biblia nie jest tylko obiektem naukowych badań, lecz żywym słowem Boga, które żyje i jest czytane w Kościele, w swoim naturalnym, jak gdzie indziej pisał Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał, środowisku.

Magowie, którzy przyszli do Jezusa, podążali za gwiazdą, szukali zatem, i znaleźli, ślad Boga w stworzeniu. Ale konieczne dla nich było, mówił papież, słuchanie głosu, który słychać w Piśmie Świętym (ascoltare la voce delle Sacre Scritture). Tylko bowiem Pismo może wskazać drogę do Boga. To słowo Boże, zawarte w Piśmie, jest prawdziwą gwiazdą, która pokazuje nam nieogarniony blask Bożej Prawdy (E’ la Parola di Dio la vera stella... ci offre l’immenso splendore della verità divina).

Ta papieska homilia przypomniała mi pewne wydarzenie sprzed lat. Siedzieliśmy z panią Świderkówną w Klubie Uniwersyteckim, w Pałacu Kazimierzowskim. W pewnym momencie powiedziała, że może odnieść do siebie słowa św. Pawła: Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii. To było już po drugim chyba tomie „Rozmów o Biblii”, kiedy była zapraszana na różne wykłady, prelekcje, spotkania etc., aby mówić właśnie o Piśmie Świętym. Uważała, że Bóg ją do tego przeznaczył i specjalnie przygotował, od studiowania filologii klasycznej poczynając, aż po rok spędzony w klasztorze benedyktynek w Żarnowcu, po którym powiedziano jej, że nie ma powołania i powinna wrócić do świata. Wróciła, i nagle się okazało, że oprócz papirusów i historii greckiego świata czeka na nią Biblia. I jako na uczoną, zajmującą się filologią i historią, i jako na katoliczkę, która w Piśmie widzi drogę życia, i czyta je w zgodzie z nauką Kościoła (zawsze jej na tym zależało, i bardzo to podkreślała). Kiedyś pewien taksówkarz, który okazał się być świadkiem Jehowy, powiedział do niej: Pani nie może być katoliczką, za dobrze pani zna Pismo Święte! W gruncie rzeczy, nie dziwię się taksówkarzowi...

O gwiazdo Bożego słowa, zaświeć na naszym niebie. Niech Pan sprawi, abyśmy za tobą szli.

1 komentarz:

  1. Jeszcze nawiążę do opinii taksówkarza: Otóż oglądałem przed chwilą fragment rozmowy Szymona Hołowni z Wojciechem Cejrowskim, w której ten drugi, żarliwie powołując się na swój katolicyzm i znajomość Pisma, opowiadał dokładnie o Mt 18:15-17, kilkakrotnie z niezachwianą pewnością wspominając, że jest to list apostolski. Pierwsze miejsce w dziedzinie katolickiej znajomości Biblii.

    OdpowiedzUsuń