czwartek, 11 listopada 2010

In confessione beati Martini

Angielska uczona, Dorothy Whitelock, urodziła się 11 XI 1901. Pod koniec życia pisała: Cieszę się, że mam za patrona św. Marcina; św. Dorota była tylko jedną z tych świętych dziewic, podczas gdy Marcin naprawdę coś zrobił.

Także ja cieszę się, że mam za patrona św. Marcina, biskupa Tours, mnicha, pierwszego ze świętych wyznawców na Zachodzie. Ponieważ – zwłaszcza w tym kraju – jest on zapomniany, postanowiłem poświęcić mu duuuuży wpis.


Na początek hymn, przeznaczony na dzień św. Marcina we wczesnośredniowiecznych hymnarzach. Trzeba bowiem zauważyć, że św. Marcinowi, w odróżnieniu od większości świętych, już wcześnie poświęcono w liturgii osobne hymny. I tak, po hymnach na dzień Wszystkich Świętych, a przed hymnami ‘wspólnymi’, czyli przeznaczonymi – ogólnie – na dni świętych Apostołów, męczenników czy wyznawców, znajdujemy hymny o Marcinie z Tours. Oto jeden z nich. Tylko po łacinie – niech każdy spróbuje sam tłumaczyć (najlepiej, oczywiście, wierszem, co nie znaczy bynajmniej – z rymami), i posmakuje pracy tłumacza. Ten hymn pochodzi z 11-wiecznego manuskryptu z Durham; ujednoliciłem ortografię, i w jednym miejscu poprawiłem tekst (z derogat na derogas).

Martine, confessor Dei,
valens vigore spiritus,
carnis fatescens artubus,
mortis futurae praescius,


qui pace Christi affluens,
in unitate spiritus
divisa membra Ecclesiae
paci reformans unice,


quem vita fert probabliem,
quem mors cruenta non laedet,
qui callidi versutias
in mortis hora derogas;


haec plebs fide promptissima
tui diei gaudia
votis colit fidelibus:
adesto mitis omnibus.


Per te quies sit temporum,
vitae detur solacium,
pacis redundet commodum,
sedetur omne scandalum,


ut caritatis gratia
sic affluamus Spiritu,
quo corde cum suspiriis
Christum sequamur intimis.


W swoim Żywocie świętego Marcina, Sulpicjusz Sewer przedstawia świętego jako męża Bożego, na wzór owych theioi andres z judaistycznych tekstów hellenistycznych i hagiografii wschodniej. Vir Deo plenus, tak określa Marcina Sulpicjusz.

Najbardziej chyba znanym wydarzeniem z życia św. Marcina jest jego spotkanie z biedakiem w bramach Amiens. To wtedy Marcin przeciął na pół swój płaszcz (chlamys) i podarował biedakowi jedną część, sobie zostawiając drugą, co wywołało śmiech ludzi, quia deformis esse truncatus habitu videretur, ponieważ niezgrabnie wyglądał w uciętym płaszczu. Scena ta często przedstawiana jest w sztuce, i na ogół w sposób rozmijający się z historyczną prawdą. Otóż przedstawia się św. Marcina na koniu – Sulpicjusz Sewer jednak o żadnym wierzchowcu nie wspomina... W nocy Marcin miał widzenie: ujrzał samego Pana, odzianego w ową połowę płaszcza, otoczonego przez zastępy aniołów. I usłyszał, jak Jezus mówi do nich: Marcin, jeszcze katechumen, odział Mnie tą szatą.

W hymnie1, który do dziś używany jest w jutrzni w dzień św. Marcina, modlimy się: diviseras ut chlamydem, / nos indue iustitiam, jak podzieliłeś płaszcz [domyślnie: aby okryć nim biedaka], tak nas odziej w sprawiedliwość.

Św. Marcina czci się tradycyjnie jako pierwszego świętego wyznawcę na Zachodzie – confessor Domini – czyli świętego, który osiągnął chwałę nieba, nie będąc męczennikiem. Podkreśla to antyfona do Magnificat, będąca, jak wszystkie antyfony we wspomnienie św. Marcina, cytatem z pism Sulpicjusza Sewera: O jakże święta dusza: chociaż nie zabrał jej [z tego świata] miecz prześladowcy, jednak nie ominęła jej palma [= nagroda] męczeństwa!

Pragnienie męczeństwa, jako najdoskonalszego wyrazu miłości do Boga, przejawiali też święci, którzy jako męczennicy nie skończyli: Franciszek z Asyżu, który wyruszył do muzułmanów, Teresa od Jezusa, która, jako mała dziewczynka, chciała nawracać Maurów... Można rzec, że św. Marcin pokazał, iż nie tylko przez męczeństwo można wejść do nieba, przyłączyć się do orszaku Baranka, do tych odzianych w białe szaty, niosących w dłoniach palmy zwycięstwa (cf. Ap 7:9).

Marcin opuścił rzymską armię, aby służyć jedynemu prawdziwemu Królowi: Christi ego miles sum: pugnare mihi non licet, jestem żołnierzem Chrystusa, nie wolno mi walczyć.

Imię Marcin pochodzi od imienia rzymskiego boga Marsa – Martinus, czyli należący do Marsa. Uważa się tego boga przede wszystkim za patrona wojny, ale trzeba pamiętać, że Mars był też związany z wiosną, młodością i – być może, tu zdania badaczy są podzielone – z zasiewami. Marcin z Tours nie tylko był wojownikiem Chrystusa, ale też zasiał wśród pogan ziarna wiary, przyniósł im wieczną młodość Kościoła.
__________
1Hymn zaczyna się od słów: Martine, par Apostolis – Marcinie, równy Apostołom. Piotr Abelard uważał, że to niewłaściwe wyolbrzymienie, żeby nie rzec – pycha. Nie wiedział najpewniej, że Kościół wschodni wielu świętym przyznaje tytuł isapostolos, nie widząc w tym nic niewłaściwego. Chodzi wszak o apostolską, misyjną gorliwość w głoszeniu Chrystusa aż po krańce świata, na wzór tych Dwunastu, których wybrał sam Jezus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz