Wierni czytelnicy Tolkiena pamiętają z pewnością, jak zareagował Gandalf na propozycję oddania mu Pierścienia przez Froda: Nie kuś mnie! Bo nie chcę się stać podobny do Władcy Ciemności! A przecież Pierścień trafia do mojego serca przez litość, litość dla słabości; pożądam siły po to, by czynić dobrze.
Przypomniała mi się ta scena, kiedy oglądałem kilka dni temu trzecią część 'Gwiezdnych wojen' – Zemstę Sithów. Mace Windu walczy z kanclerzem Palpatine'em, który objawił się już jako mroczny Lord Sidious, i odpiera swoim świetlnym mieczem błyskawice elektryczne, którymi tamten chce go porazić. Kiedy przybywa Anakin Skywalker, Palpatine prosi go o pomoc, mówiąc: Jestem słaby... To, oczywiście, oszustwo, ale dla patrzącego na walkę Anakina wydaje się prawdą: Palpatine, porażony i zniekształcony odbiciem własnej mocy, wygląda na słabego, przegrywającego. Jestem słaby, pomóż mi – porusza w sercu Anakina litość, pragnienie pomocy, i w rezultacie odcina on rękę Windu. Paradoksalnie, właśnie poprzez litość Anakin wchodzi ostatecznie na ścieżkę prowadzącą do ciemnej strony Mocy.
Ale litość także – ten ślad dobra, jaki w nim pozostał, jak wierzy umierająca Padme – sprawia, że w ostatniej części 'Gwiezdnych wojen' ratuje własnego syna, zabijając Palpatine'a, który, odwołując się przecież do jego litości, zrobił z niego Dartha Vadera.
Gdyby Pani miała Pierścień, zrobiłaby Pani porządek ze wszystkim, mówi Sam do Galadrieli. Tak, tak byłoby na początku, słyszy w odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz