Grand tour Ignacego, z Syrii do Rzymu, to była podróż jego życia. Taka, o której Beda pisał, że każdy w nią musi wyruszyć. Podróż z życia do życia.
Po drodze pisał listy do Kościołów: w Efezie, Magnezji, Trallach, Filadelfii, Smyrnie, i do Kościoła, do którego zmierzał, w Rzymie. Ciekawe to listy, warto przeczytać. Obrazy, jakie przedstawia Ignacy, poruszają wyobraźnię. Np. do Efezjan pisał, że są kamieniami Boskiej świątyni, podnoszonymi w górę dźwigiem, którym jest Krzyż, na linie, którą jest Duch Święty. Są podróżnymi, niosącymi Boga i Chrystusa. Pokój, wyjaśniał, uśmierza wszelkie wojny na niebie (chociaż samolotów nie było jeszcze!) i na ziemi. Magnezjanom wyjaśniał, że śmierć i życie leżą obok siebie, i każdy ku nim wyruszy, w sobie właściwym kierunku (znowu Beda się przypomina).
Jego wspomnienie obchodzono początkowo 17. października, potem 20. lub 17. grudnia, wreszcie 1. lutego. Teraz znowu wrócił do października. Nie mam mszału, nie wiem więc, jak wygląda obecnie antyfona na Komunię w tym dniu; kiedyś był nią, nieco zmieniony, cytat z Listu Ignacego do Rzymian (4:1): Frumentum Christi sum, dentibus bestiarum molar, ut panis mundus inveniar. W greckim oryginale Ignacy pisze, że jest pszenicą (czy, ogólnie, zbożem) Bożą, a chce się stać chlebem Chrystusa. (Nota bene, jeden z niewielu przykładów – jeszcze jeden tylko podsuwa mi pamięć – kiedy antyfona w mszale nie jest wzięta z Biblii.) Krwawa to była pszenica. Zdanie wcześniej Ignacy pisał, że chce trafić w Boga (czasownik ἐπιτυγχάνω znaczy, etymologicznie, trafić, np. z łuku, do celu). Jeszcze w którymś z listów pojawia się podobny zwrot; kiedy czytaliśmy Ignacego na dominikańskim greckim obozie naukowym, chłopakom skojarzyło się to z modlitwą św. Dominika w formie strzały (zwana tak ze względu na ułożenie ciała). Trafić prosto w Boga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz