Krzyże stały się modnym bardzo elementem biżuterii, co więcej, pojawiają się w różnych ofertach (chociażby na Allegro czy Ebay) jako talizmany. Oferowane zwykle przez sprzedawców, którzy w swoich sklepach mają też mnóstwo innych talizmanów, od tych z Atlantydy poczynając, przez egipskie, chińskie, wikińskie, aż do wikańskich. Czy nad krzyżami, sprzedawanymi w takim towarzystwie, ktoś odprawiał jakieś rytuały, przyzywał nieznanych mocy? Czy też uznane zostały za talizmany, bo związane są w jakiś sposób z religią, i to ma nadawać im jakieś tajemne znaczenie?
Co z takimi krzyżami robić? Uznać za skażone ciemnymi mocami? A może wykupić z tej swego rodzaju niewoli, i poprosić księdza o ich poświęcenie? Nie wiem. Chris mówi, że wszystko, co przychodzi z celtyckiego półmroku*), jest podejrzane – to przy okazji rozmowy o tzw. celtyckich, irlandzkich krzyżach, niezwykle popularnych jako amulety. Ale czy tym bardziej nie należałoby ich wyrwać z mocy nieprzyjaciół?
Oczywiście, nie chodzi o to, żeby zacząć odwiedzać okultystyczne sklepy, w sieci czy w świecie realnym, i wykupywać hurtowo krzyże. Mało realne, z różnych względów. Ale warto pomyśleć przez chwilę o tym, do czego używany jest ten znak Chrystusa Zbawiciela. A taki jego użytek chyba bardziej niepokoi niż przepychanki różnych politycznych partii na Krakowskim Przedmieściu.
Salva nos, Christe Salvator, per virtutem crucis.
PS W telewizji pewna pani tłumaczyła, że jeśli nie ma się w domu wody święconej, potrzebnej do rytuału oczyszczenia, można zwykłą wodę, przy pełni Księżyca, poświęcić, prosząc Najwyższą Istotę (sic!) o uświęcenie wody...
_____________________________
*) Nie zgodzę się z tym. Nie wszystko, co celtyckie, jest złe. W końcu gdyby nie Aidan, irlandzki mnich, nie udałaby się chrystianizacja Northumbrii.