niedziela, 17 lipca 2011

Nalewamy czy gotujemy?

Pełni wiary, nadziei i miłości – tak w polskim przekładzie brzmi fragment dzisiejszej kolekty. Jak dzbanki czy szklanki napełnione mrożoną herbatą, w sam raz na obecne koszmarne upały.

Tekst łaciński mówi jednak coś zupełnie innego: spe, fide et caritate ferventes. Czasownik fervere o tyle jest użyteczny przy mrożonej herbacie, że najpierw trzeba na nią wodę zagotować – a to właśnie oznacza ten czasownik. Gotować się, wrzeć, kipieć, czasami nawet płonąć, czyli być bardzo gorącym. Nie wystarczy być napełnionym wiarą, nadzieją i miłością, które są w nas wlewane przez Ducha Świętego. One jeszcze muszą w nas wrzeć i kipieć, mamy być w nich gorący – gorliwi.

Przy okazji, można ten czasownik odnieść – obrazowo – do przypowieści o zaczynie. Wprawdzie zaczynu czy też, bardziej współcześnie, drożdży, gotować nie należy – w zbyt wysokiej temperaturze przestaną, jak to mawiają gospodynie, „chodzić” - ale przypomnijmy sobie, co się dzieje, kiedy robimy zaczyn z drożdży. On musi „zakipieć”, spienić się, kiedy rośnie. Potrzeba do tego odpowiedniego ciepła, inaczej ciasto drożdżowe nie wyrośnie. (Dlatego warto i mąkę, i jajka wcześniej lekko ogrzać, a nawet i miskę.)

A skoro już o przypowieściach: nieprzyjaciel zasiał kąkol i uciekł. Typowe działanie zła: zrobić coś niegodziwego, i uciec. Przypomina mi to trochę zachowanie różnych osób w internecie, chociażby przy moim poprzednim blogu. Zasiał ktoś zło i uciekł, co najwyżej przychodził tatuś, żeby wytłumaczyć, iż synek nic złego nie miał zamiaru zrobić, a zasiany kąkol ma przecież ładne kwiatki. No tak, ale mąki z nich nie będzie, zaczyn nie zakipi, będzie tylko jedna wielka klapa – jak z drożdżowym ciastem, które źle przygotowane, po prostu oklapnie. A za zakalcem chyba mało kto przepada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz