Ponieważ nie podobają mi się hymny na dzień proroka Eliasza, jakie znaleźć można w polskiej wersji karmelitańskiej liturgii godzin (albo są to bardzo niezgrabne przekłady z łaciny, albo – co wydaje mi się bardziej prawdopodobne – twórczość rodzima), postanowiłem napisać własny.
Święty Eliaszu, przez kruki żywiony,
woda z potoku napojem twym była,
kiedy niebiosa Pan zamknął nad ziemią,
Bóg Izraela.
Jego tyś chwały obrońcą gorliwym:
ogień wezwałeś modlitwą na ziemię,
lud cały poznał, że Bogu żywemu
służyć należy.
W drogę ruszyłeś, by uciec przed gniewem
grzesznej królowej, i anioł ci pomógł;
Boga słyszałeś na szczycie Horebu
w cichym powiewie.
Jezus cię wezwał na świadka z Mojżeszem,
kiedy zajaśniał przed swymi uczniami,
abyś potwierdził, że On jest Mesjaszem,
z nieba zesłanym.
Boga żywego, wiernego na wieki,
który króluje nad niebem i ziemią:
Ojca i Syna, i Ducha Świętego,
pieśnią chwalimy. Amen.
(Nawiasem mówiąc, burza, która dziś przeszła nad Warszawą, była bardzo odpowiednia na dzień św. Eliasza.)
(Nawiasem mówiąc, burza, która dziś przeszła nad Warszawą, była bardzo odpowiednia na dzień św. Eliasza.)
Ooo! Ładny ;) I w dodatku chyba można go sobie na melodię "Kto się w opiekę" zaśpiewać przy wieczornych pacierzach :)
OdpowiedzUsuńBył raczej pisany pod melodię, jakiej używa się do strofki safickiej w pewnym kościele. Można też dopasować do "Dziękujemy Ci, Ojcze nasz".
OdpowiedzUsuń