piątek, 15 lipca 2011

Święte (śnięte?) krowy

Stoi taka krowa w bramce do metra i szuka w torebce biletu lub karty miejskiej. Nie pomyśli, że mogłaby odejść na bok, poszukać spokojnie biletu i nie blokować przejścia.

Albo stoi taka krowa przy kasie, z koszykiem pełnym zakupów, kasjerka mówi, ile trzeba zapłacić, a krowa dopiero zaczyna szukać w torebce portmonetki z pieniędzmi lub kartą płatniczą. Nie pomyśli, że mogłaby zrobić to wcześniej, stojąc w kolejce, zamiast ją blokować.

Na wszelki wypadek krowa ma zatyczki do uszu, w postaci chociażby słuchawek iPoda, aby móc udawać, że nie słyszy jakichkolwiek próśb czy uwag pod swoim adresem. Homer mówi o krowach, że są εἰλίποδες, tzn. powłóczące nogami; można uznać, że chodzi o ich powolność, co potwierdzają wyżej wymienione przykłady krowiego zachowania.

Same zaś krowy, te prawdziwe, z pastwiska, są całkiem miłymi zwierzętami, i mają piękne oczy: duże, z długimi rzęsami. Nie darmo sama małżonka Dzeusa nazywana jest βοῶπις, co może niezbyt zręcznie przełożyć można jako krowiooka, tłumacze z reguły piszą wolooka, albo o oczach jak młoda jałówka. Co mi przypomina rozmowę na zajęciach z greki, z jednym z roczników dominikańskich studentów, kiedy (z jakichś powodów, których zupełnie nie pamiętam) mówiliśmy o homeryckich epitetach, m.in. i o tym. Najpierw był szok: jak można przyrównywać oczy kobiety do oczu krowy? Po wyjaśnieniu, że chodzi o długie rzęsy, głębię spojrzenia etc., niektórzy wciąż wątpili (nie, to nie jest świadome nawiązanie do pewnego tekstu), i wtedy br. Arnold odwrócił się (z pierwszej ławki) i zapytał zdumiony: Nie widzieliście nigdy z bliska oczu krowy?

Co mi przypomina, jak znajoma opowiadała, że na studiach (matematyka) miała kolegę, który nigdy w życiu nie widział świni. Na żywo, znaczy się, takiej z chlewa, którą niedobrzy ludzie zabijają i przerabiają na świństwa, które potem jedzą. Świnie innego gatunku, czy właściwie podgatunku Homo sapiens, z pewnością widział, i to może nawet z bliska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz