Siedzieliśmy z Barbarą wśród woni czekolady i ciastek z jagodami, i rozmawiali o kształceniu humanistycznym, a raczej – jego zaniku w tym kraju. Kilka dni później, w czasie mszy, skojarzyła mi się ta rozmowa – zupełnie niezależnie od czytań mszalnych – z fragmentem Ewangelii według św. Marka: Jezus wybrał Dwunastu, aby z Nim byli (Mk 3:14). Na pierwszym miejscu jest to, aby z Nim byli.
To samo ma dotyczyć księży – najpierw muszą być z Jezusem, wszystko inne jest dalej. To, w jaki sposób ksiądz podchodzi do sprawowania liturgii, wynika nie z tego, według jakiego rytu ją sprawuje: w każdym z nich może to zrobić mechanicznie, bezdusznie, z przyzwyczajenia, bez bycia z Jezusem. Istotą formacji, jej początkiem, ma być właśnie bycie z Jezusem, bez tego nic się nie uda. Możemy cały czas klęczeć, ale bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy cały czas śpiewać – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy się modlić po łacinie – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy się modlić po polsku – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy wypełnić rubryki co do joty – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy sprawić, że ludzie czują się wspólnotą – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy odprawiać mszę przez dwie godziny – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości. Możemy śpiewać nieszpory w najdoskonalej zrekonstruowany sposób – bez bycia z Jezusem nie ma to żadnej wartości.
Każdy ksiądz powinien to sobie powtarzać codziennie, wieczorem, rano i w południe, jak mówi psalmista (vespere et mane et meridie meditabor, 54[55]:18).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz