poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zero seksu w niebie

Adwentowy hymn z modlitwy czytań, Verbum supernum prodiens, kończy się prośbą o udział w wiecznym szczęściu: cum beatis compotes / simus perennes caelites, obyśmy jeden los dzieląc ze świętymi, byli na wieki niebianami. Caelites, niebianie, w klasycznej łacinie – bogowie, od caelum, niebo, jak po grecku ouranidai od ouranos.

Tymczasem w oryginalnej wersji tego hymnu – a przez oryginalną rozumiem tę sprzed pseudoreformy Urbana VIII – zamiast caelites byli caelibes, bezżenni (czy, dokładniej, niemający obecnie żony, zatem caelebs może oznaczać i kawalera, i wdowca; zawsze kojarzy mi się to słowo z egzaminem magisterskim, na którym dostałem do tłumaczenia wiersz Horacego Martiis caelebs quid agam Kalendis). Sprawdziłem w krytycznym wydaniu Walpole'a – także caelibes, zatem nie chodzi o literówkę. Autor hymnu miał zatem w pamięci fragment Ewangelii według św. Mateusza – po zmartwychwstaniu nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić (Mt 22:30).

Ciekawe, że Urban VIII zupełnie zmienił tę zwrotkę, i nie ma w niej ani niebian, ani bezżennych, jest tylko korzystanie z niebieskich radości. Może papież wyobrażał sobie niebo tylko jako polowania i uczty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz