niedziela, 25 grudnia 2011

Wzruszenie, a z jezuitami do Tybru!

Dostałem od chłopców z nowicjatu opłatek. Właściwie nic dziwnego, dostawałem zawsze i od nowicjuszy, i od braci z kolegium, niemal dziesięć lat już będzie. Ale ten opłatek był szczególny, chociaż dopiero wczoraj, przy wigilii, to zauważyłem. Każdy służewiecki opłatek ma dołączoną kartkę, z wydrukowanymi życzeniami dla wiernych. Ten nie był wyjątkiem, ale z drugiej strony, którą zobaczyłem dopiero wyjmując opłatek z folii, na kartce były podpisy wszystkich braci. Życzenia stały się bardziej osobiste, i bardziej trwałe dla mojej dziurawej pamięci: są już nie tylko 'ustne', składane po zajęciach, ale i pisane...

Papieska pasterka zaczęła się, jak zawsze, śpiewem Dominus dixit ad me. W tym roku ten śpiew był wyjątkowo piękny: nie tylko antyfonę, ale i psalm śpiewano chorałowo, nie polifonicznie (co zwykle dawało efekt wycia). W zeszłym roku w czasie procesji wejścia śpiewano Tu es Petrus, a Dominus dixit zaśpiewano dopiero, kiedy papież już okadził ołtarz. W tym roku, jak Pan Bóg przykazał, antyfona z psalmem były rzeczywiście introitem, śpiewem na wejście. (Nawiasem mówiąc, tegoroczne śpiewy papieskich chórów kojarzyły mi się z tradycją chórów angielskich.)

Po homilii, jak już od dwóch chyba lat się zdarza, papież napił się trochę wody; celebracja liturgii, głoszenie homilii, to jednak wielki wysiłek, duchowy i fizyczny, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy. Podano papieżowi wodę jeszcze przed modlitwą eucharystyczną (jeśli dobrze pamiętam: kamerzysta dyskretnie, szybko zmienił obraz). W pewnym momencie, przy ołtarzu, papież spojrzał w górę, na krzyż... Bardzo to było poruszające: chór śpiewał Sanctus, papież w milczeniu spojrzał na Ukrzyżowanego...

Jedna tylko rzecz, jak zawsze, zakłóca odbiór papieskiej liturgii w telewizji: jezuiccy komentatorzy. W czasie procesji wejścia informują nas, ile osób bierze udział w liturgii, jak stare są figury w szopce na placu św. Piotra, etc., etc. Po homilii mówią, że jest chwila milczenia na osobistą modlitwę i rozważanie Słowa Bożego, w czym, oczywiście, muszą nam pomóc swoim komentarzem. Chór śpiewa graduał, antyfonę na Komunię: muszą przetłumaczyć, co śpiewają, jakby nie można było dać tego w napisach na dole obrazu. Takie samo tłumaczenie przy czytaniach, prośbach modlitwy wiernych, co więcej: kolekcie, modlitwie nad darami, modlitwie po Komunii, prefacji, wreszcie i przy Kanonie... Bogu dzięki, że chociaż słów konsekracji nie czytają. Na litość Boską! Przy niedzielnym Anioł Pański polskie tłumaczenie słów modlitwy pojawia się w napisach na dole ekranu, nikt nie zagłusza słów modlącego się papieża. Czy nie można tak zrobić i w transmisji pasterki? Niech powiedzą: teraz jest śpiew na wejście, teraz chór śpiewa antyfonę – koniec! Dajcie im teraz śpiewać, a tekst dajcież na dole! Tak samo z papieskimi modlitwami: odmawia je celebrans, nie komentator... Jeśli więc mogę składać świąteczne życzenia wielebnym jezuitom-komentatorom, to życzę im lepszych pomysłów przy transmitowaniu papieskiej liturgii, mniej gadania, więcej milczenia.

1 komentarz:

  1. Pozwolę sobie dołączyć się do życzeń dla wielebnych jezuitów...

    OdpowiedzUsuń