Starożytna kolekta, używana obecnie w II niedzielę Adwentu, jest esencjonalnym (jeśli ktoś lubi bulion) lub skondensowanym (jeśli ktoś woli mleko) komentarzem do dwóch ewangelicznych przypowieści.
Kościół prosi, aby ziemskie prace, ziemskie zajęcia (opera terreni actus) nie zatrzymywały tych, którzy śpieszą na spotkanie z Chrystusem. W przypowieści, zapisanej przez Mateusza (22:1-10) i, w trochę bardziej rozbudowanej wersji, przez Łukasza (14:15-24), czytamy o ludziach, zaproszonych na wspaniałą ucztę (u Mateusza jest to królewskie wesele), którzy jednak na nią nie przyszli. Dlaczego? Łukasz opowiada: jeden kupił pole, i koniecznie chciał je obejrzeć; inny kupił parę wołów, i koniecznie chciał wypróbować je przy orce; inny z kolei wykręcał się obowiązkami wobec własnej żony. U Mateusza zaproszeni, zamiast na ucztę, idą na pole i do handlu. Wszystko to są owe opera terreni actus; same w sobie nie są złe, dopóki nie stają się przeszkodą w spotkaniu z Przychodzącym, który wzywa nas na swoją weselną ucztę, zapowiedzianą przez Widzącego z Patmos (Ap 19:7-8).
Na weselną ucztę czekały też panny mądre i głupie. Jak wiemy, tylko mądre, które zabrały ze sobą oliwę do lamp, weszły z Panem na wesele. W kolekcie Kościół prosi o niebiańską mądrość, sapientia caelestis, dzięki której możemy się stać współuczestnikami (consortes) chwały Chrystusa, możemy uczestniczyć w Jego losie (takie jest dosłowne znaczenie słowa consors). A jaki jest los Chrystusa? Wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca. On sam mówi do nas o udziale w swoim losie: Zwycięzcy dam zasiąść razem ze Mną na tronie, jak i Ja zwyciężyłem, i zasiadłem razem z moim Ojcem na Jego tronie (Ap 3:21).
Mamy być consortes Christi; jeden z hymnów brewiarzowych nazywa Chrystusa Consors paterni luminis. Zjednoczenie z Chrystusem jest zjednoczeniem z Jego Ojcem, jak to poświadcza św. Jan w zacytowanym wersie z Apokalipsy, i w swoim Pierwszym Liście (1 J 1:3).
Nie mogę się oprzeć, aby nie napisać jeszcze o pewnym skojarzeniu, związanym z pierwszym czytaniem dzisiejszym: dziecko włoży rękę do jamy żmii, zapowiada prorok (Iz 11:8). W jednej z greckich homilii, z czasów Ojców Kościoła, ten obraz przedstawiony jest jako zapowiedź Zstąpienia Pana, niewinnego i bezbronnego, do Otchłani, gdzie czai się Wąż starodawny.
Kościół prosi, aby ziemskie prace, ziemskie zajęcia (opera terreni actus) nie zatrzymywały tych, którzy śpieszą na spotkanie z Chrystusem. W przypowieści, zapisanej przez Mateusza (22:1-10) i, w trochę bardziej rozbudowanej wersji, przez Łukasza (14:15-24), czytamy o ludziach, zaproszonych na wspaniałą ucztę (u Mateusza jest to królewskie wesele), którzy jednak na nią nie przyszli. Dlaczego? Łukasz opowiada: jeden kupił pole, i koniecznie chciał je obejrzeć; inny kupił parę wołów, i koniecznie chciał wypróbować je przy orce; inny z kolei wykręcał się obowiązkami wobec własnej żony. U Mateusza zaproszeni, zamiast na ucztę, idą na pole i do handlu. Wszystko to są owe opera terreni actus; same w sobie nie są złe, dopóki nie stają się przeszkodą w spotkaniu z Przychodzącym, który wzywa nas na swoją weselną ucztę, zapowiedzianą przez Widzącego z Patmos (Ap 19:7-8).
Na weselną ucztę czekały też panny mądre i głupie. Jak wiemy, tylko mądre, które zabrały ze sobą oliwę do lamp, weszły z Panem na wesele. W kolekcie Kościół prosi o niebiańską mądrość, sapientia caelestis, dzięki której możemy się stać współuczestnikami (consortes) chwały Chrystusa, możemy uczestniczyć w Jego losie (takie jest dosłowne znaczenie słowa consors). A jaki jest los Chrystusa? Wstąpił do nieba, siedzi po prawicy Ojca. On sam mówi do nas o udziale w swoim losie: Zwycięzcy dam zasiąść razem ze Mną na tronie, jak i Ja zwyciężyłem, i zasiadłem razem z moim Ojcem na Jego tronie (Ap 3:21).
Mamy być consortes Christi; jeden z hymnów brewiarzowych nazywa Chrystusa Consors paterni luminis. Zjednoczenie z Chrystusem jest zjednoczeniem z Jego Ojcem, jak to poświadcza św. Jan w zacytowanym wersie z Apokalipsy, i w swoim Pierwszym Liście (1 J 1:3).
Nie mogę się oprzeć, aby nie napisać jeszcze o pewnym skojarzeniu, związanym z pierwszym czytaniem dzisiejszym: dziecko włoży rękę do jamy żmii, zapowiada prorok (Iz 11:8). W jednej z greckich homilii, z czasów Ojców Kościoła, ten obraz przedstawiony jest jako zapowiedź Zstąpienia Pana, niewinnego i bezbronnego, do Otchłani, gdzie czai się Wąż starodawny.
Szkoda, że oficjalne tłumaczenie oddaje owe "opera termini actus" jako "troski doczesne".
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze ten nie wiadomo skąd wzięty dydaktyczny dodatek, że "nadprzyrodzona madrość" ma "kształtować nasze czyny".
Wydaje mi się też, że w owym tłumaczeniu, pominięto słowo "eruditio".
Czy zgodzi się Pan na tłumaczenie:
"niech poznanie niebiańskiej mądrości uczyni nas współuczestnikami Chrystusa"?
Pozdrawiam
Armoricia
„Troski doczesne” to zupełne nieporozumienie, tłumacze się tu, delikatnie mówiąc, nie popisali. Co zaś do kształtowania: nie ma w tekście nic o kształtowaniu naszych czynów, natomiast samo słowo jest niezłe: etymologicznie, ‘eruditio’, to wygładzenie, wyszlifowanie, w jakiś zatem sposób związane jest z kształtowaniem. „Poznanie niebiańskiej mądrości” niezbyt mi pasuje: ‘eruditio’ zakłada raczej działanie ze strony nauczyciela, a nie ucznia: ktoś nam daje coś poznać, raczej, niż sami poznajemy. Nie jest łatwo znaleźć dobry polski odpowiednik dla ‘eruditio’; ja bym dał ‘działanie niebiańskiej mądrości’, żeby podkreślić, że to owa mądrość ma nas „przerobić”, wygładzić, dopasować do bycia z Chrystusem. I, oczywiście, jak już wspomniałem: wyrzucić ‘kształtowanie naszych czynów’. Niech działanie niebiańskiej mądrości sprawi, byśmy się stali współuczestnikami Chrystusa – trochę to niezgrabnie brzmi, można by powiedzieć: byśmy się stali współtowarzyszami Chrystusa, albo: byśmy mieli udział w życiu Chrystusa, co jest wprawdzie dopowiedzeniem do tekstu łacińskiego, ale może pomóc go zrozumieć. Chyba jednak dałbym ‘współtowarzysze’.
OdpowiedzUsuń