Kiedy choroba posuwa się zwycięsko naprzód, w kolejnym (niespodziewanym, a przecież spodziewanym) ataku... Kolejny rzut, kolejny krok ku śmierci: czasami powoli, lecz systematycznie, czasami w nagłym skoku ku niej zmierzam... Myślę wciąż o tym wierszu ks. Twardowskiego:
Sam nic nie czyniłem dobrego
ani mniej ani więcej
to tylko anioł rozdawał
czasami przez moje ręce
kochać też nie umiałem
wiernie ani niewiernie
ktoś inny lepszy
kochał przeze mnie
dogmatów nie rozumiałem
rano w południe w nocy
ufam że wytłumaczysz
kiedy mi zamkniesz oczy
Sam nic nie czyniłem dobrego
ani mniej ani więcej
to tylko anioł rozdawał
czasami przez moje ręce
kochać też nie umiałem
wiernie ani niewiernie
ktoś inny lepszy
kochał przeze mnie
dogmatów nie rozumiałem
rano w południe w nocy
ufam że wytłumaczysz
kiedy mi zamkniesz oczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz