Swego rodzaju paradoksem jest, że, mimo iż moje życie jest szczególnie związane ze Zstąpieniem do Otchłani, liturgicznie Narodzenie Pana jest mi bliższe od Wielkanocy. (Jest, oczywiście, jeszcze liturgia – liturgia godzin tylko – Wielkiej Soboty, która jest mi bardzo droga, a która ginie jakoś w całym Triduum, przyćmiona przez pełne dramatyzmu obrzędy Wielkiego Piątku i długą Wigilię wielkanocną.) Teksty całej oktawy bożonarodzeniowej nieustannie wprawiają mnie w zachwyt, jakiego nie odczuwam przy Wielkanocy. (Niestety, Boże Narodzenie to także kolędy, których, poza kilkoma wyjątkami, serdecznie nie cierpię, podobnie jak moja przyjaciółka, karmelitanka. Oboje cieszymy się, kiedy wreszcie milkną, chociaż jest to jednocześnie smutek, że kończy się okres Bożego Narodzenia.)
Takie chociażby hymny: z wielkanocnej oktawy podoba mi się tylko Ad cenam Agni. Przy Bożym Narodzeniu zarówno Christe, redemptor omnium, jak i A solis ortus Seduliusza zachwycają swoją poezją, która odbija się nawet w ich przekładach. W oficjum czytań jest wprawdzie nieco dziwny, nowoczesny hymn... Lepszy byłby tu Veni, redemptor gentium, arcydzieło św. Ambrożego.
W swojej homilii na tegorocznej nocnej mszy bożonarodzeniowej papież mówił o wersie psalmu 2., od którego zaczyna się liturgia tej świętej nocy: Dominus dixit ad me: Filius meus es tu, ego hodie genui te. To pierwsza antyfona wigilijnej modlitwy czytań, i antyfona na wejście nocnej mszy. Kto raz usłyszał ją śpiewaną po łacinie, łatwo nie zapomni tego przeżycia. Całe właściwie nocne oficjum poraża swoją mocą, nad każdym wersem psalmów, nad każdym zdaniem czytań, można medytować bez końca. Zaślubiny Króla wieków z ludzką naturą, która zyskuje przez to złote szaty Jego Bóstwa. Obraz pokoju, rajskiego pokoju, który przynosi narodzenie Mesjasza. On widzi inaczej niż człowiek, Jego sprawiedliwość jest Jego miłosierdziem. Miodopłynne niebiosa. Radość aniołów. Odkupienie przez Krew Chrystusa – myśl, która przewija się od hymnu nieszporów, poprzez homilię Leona Wielkiego, aż po Te Deum. (W tym roku to oficjum przyniosło mi także przebłysk Wielkiej Soboty i Zstąpienia do Otchłani, a to za sprawą wersu z proroctwa Izajasza, o dziecku, które włoży swą rękę do nory żmii. Co to ma wspólnego z Wielką Sobotą? Latem szukałem czegoś w 96. tomie Patrologia Graeca, i przypadkiem natrafiłem na homilię wielkosobotnią, w której autor wyjaśnia, iż zejście Pana do podziemnego świata było zapowiedziane właśnie przez ten werset Izajasza: On jest tym niewinnym dzieckiem, które bez lęku wchodzi do kryjówki starodawnego Węża.)
W jutrzni abecadłowy hymn Seduliusza i antyfony „pasterskie”: Quem vidistis, pastores? Modlitwa jutrzni, która mówi o blasku Wcielonego Słowa; modlitwa pozostałych godzin, która mówi o cudownym stworzeniu i odnowieniu natury ludzkiej. Antyfona nieszporów: Tecum principium – równie przejmująca jak Dominus dixit ad me z nocnego oficjum. Swoją drogą, myślimy głownie o zrodzeniu Chrystusa w ludzkim ciele, a liturgia przypomina nam, przez te dwie antyfony i związane z nimi psalmy, o wiecznym rodzeniu Syna przez Ojca, poza czasem, w światłości, która dla nas jest ciemnością, tak nas oślepia – jakieś wejrzenie w tajemnicę Trójcy: Bóg z Boga, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony. (To mi przypomina o jednej z homilii Bedy, o której miałem już rok temu napisać. Może teraz mi się uda.) Słowo, które było przed wiekami, zrodziło się dzisiaj jako Zbawiciel świata. I starożytna antyfona do Magnificat w II nieszporach: Hodie Christus natus est. Wszystko to są jakby klejnoty w złotym naszyjniku. I tak przez całą oktawę (prawie przez całą, bo rozbija ją idiotycznie święto Świętej Rodziny, które przecież mogłoby mieć, jak pozostałe święta tej oktawy, nieszpory z Narodzenia Pańskiego). I wreszcie sama oktawa, ze swoimi antyfonami, które właściwie są miniaturowymi poematami, mówiącymi o tajemnicy Narodzenia i wiecznym dziewictwie świętej Maryi, które jest jak gorejący krzew, widziany przez Mojżesza.
Christus natus est nobis: venite, adoremus.
Takie chociażby hymny: z wielkanocnej oktawy podoba mi się tylko Ad cenam Agni. Przy Bożym Narodzeniu zarówno Christe, redemptor omnium, jak i A solis ortus Seduliusza zachwycają swoją poezją, która odbija się nawet w ich przekładach. W oficjum czytań jest wprawdzie nieco dziwny, nowoczesny hymn... Lepszy byłby tu Veni, redemptor gentium, arcydzieło św. Ambrożego.
W swojej homilii na tegorocznej nocnej mszy bożonarodzeniowej papież mówił o wersie psalmu 2., od którego zaczyna się liturgia tej świętej nocy: Dominus dixit ad me: Filius meus es tu, ego hodie genui te. To pierwsza antyfona wigilijnej modlitwy czytań, i antyfona na wejście nocnej mszy. Kto raz usłyszał ją śpiewaną po łacinie, łatwo nie zapomni tego przeżycia. Całe właściwie nocne oficjum poraża swoją mocą, nad każdym wersem psalmów, nad każdym zdaniem czytań, można medytować bez końca. Zaślubiny Króla wieków z ludzką naturą, która zyskuje przez to złote szaty Jego Bóstwa. Obraz pokoju, rajskiego pokoju, który przynosi narodzenie Mesjasza. On widzi inaczej niż człowiek, Jego sprawiedliwość jest Jego miłosierdziem. Miodopłynne niebiosa. Radość aniołów. Odkupienie przez Krew Chrystusa – myśl, która przewija się od hymnu nieszporów, poprzez homilię Leona Wielkiego, aż po Te Deum. (W tym roku to oficjum przyniosło mi także przebłysk Wielkiej Soboty i Zstąpienia do Otchłani, a to za sprawą wersu z proroctwa Izajasza, o dziecku, które włoży swą rękę do nory żmii. Co to ma wspólnego z Wielką Sobotą? Latem szukałem czegoś w 96. tomie Patrologia Graeca, i przypadkiem natrafiłem na homilię wielkosobotnią, w której autor wyjaśnia, iż zejście Pana do podziemnego świata było zapowiedziane właśnie przez ten werset Izajasza: On jest tym niewinnym dzieckiem, które bez lęku wchodzi do kryjówki starodawnego Węża.)
W jutrzni abecadłowy hymn Seduliusza i antyfony „pasterskie”: Quem vidistis, pastores? Modlitwa jutrzni, która mówi o blasku Wcielonego Słowa; modlitwa pozostałych godzin, która mówi o cudownym stworzeniu i odnowieniu natury ludzkiej. Antyfona nieszporów: Tecum principium – równie przejmująca jak Dominus dixit ad me z nocnego oficjum. Swoją drogą, myślimy głownie o zrodzeniu Chrystusa w ludzkim ciele, a liturgia przypomina nam, przez te dwie antyfony i związane z nimi psalmy, o wiecznym rodzeniu Syna przez Ojca, poza czasem, w światłości, która dla nas jest ciemnością, tak nas oślepia – jakieś wejrzenie w tajemnicę Trójcy: Bóg z Boga, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego, zrodzony. (To mi przypomina o jednej z homilii Bedy, o której miałem już rok temu napisać. Może teraz mi się uda.) Słowo, które było przed wiekami, zrodziło się dzisiaj jako Zbawiciel świata. I starożytna antyfona do Magnificat w II nieszporach: Hodie Christus natus est. Wszystko to są jakby klejnoty w złotym naszyjniku. I tak przez całą oktawę (prawie przez całą, bo rozbija ją idiotycznie święto Świętej Rodziny, które przecież mogłoby mieć, jak pozostałe święta tej oktawy, nieszpory z Narodzenia Pańskiego). I wreszcie sama oktawa, ze swoimi antyfonami, które właściwie są miniaturowymi poematami, mówiącymi o tajemnicy Narodzenia i wiecznym dziewictwie świętej Maryi, które jest jak gorejący krzew, widziany przez Mojżesza.
Christus natus est nobis: venite, adoremus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz