sobota, 13 marca 2010

Cztery słowa czterem słowom nierówne

Tłumacze to jakoś rozbudowują i upiększają, powiedziała ostatnio znajoma. Może i tak, ale to właściwie przywilej i klątwa tłumaczy, którzy z poematu w jednym języku muszą zrobić poemat w innym, całkowicie odmiennym.

Czasami tłumacz wcale nie rozbudowuje wersu w przekładzie, nie upiększa go, nawet udaje mu się zachować ilość słów – a jednak przekład wychodzi zupełnie bezbarwny i pozbawiony mocy oryginału. Opuścił go Fojbos Apollon, czytamy w 213. wersecie XXII księgi Iliady – chodzi o Hektora, tuż przed jego walką z Achillesem. Lipen de he Phoibos Apollon, tak brzmi oryginał – o jedno słowo więcej, które akurat można pominąć, co więcej, nawet układ akcentów dało się zachować. A jednak – to nie to. Po polsku nie czuć nieuchronności Przeznaczenia, które już zadecydowało o śmierci Hektora, tego opuszczenia nawet przez bogów.

Kiedyś pytałem znajomych o ulubiony wers z poezji staroangielskiej. Jeden z nich zacytował: Crist wæs on rode, Chrystus był na krzyżu. Po polsku mamy tyle samo słów, co w oryginale, a jednak... Znowu nie to. Jeśli sięgnąć jeszcze dalej w przeszłość, i odczytać te słowa poematu nie z rękopisu, ale z kamiennego krzyża w Ruthwell, wrażenie jest jeszcze większe (byle nie mieć wtedy przed oczami rekonstrukcji owego krzyża): Krist wæs on rodi. Surowość i prostota tych czterech słów porażają. I nie ma co się dziwić reakcji, opisanej w dawnej antyfonie Dum Fabricator mundi, śpiewanej przy adoracji Krzyża: Świat krzyczał, że nie jest w stanie znieść śmierci Syna Bożego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz