Kolędy są swego rodzaju modlitwami. Ale nie zawierają one, poza nielicznymi wyjątkami, błagań i próśb, które jakże często kojarzą się nam z modlitwą. Są one raczej czystym uwielbieniem tajemnicy Wcielenia: godnie wysławiamy tę tajemnicę, jak mówi jedna z modlitw mszalnych. Opowiadamy, co się ponad 2000 lat temu wydarzyło w Betlejem, i widzimy w tym działanie Boga, a opowiadając o tym, śpiewem i wierszem, wysławiamy Go. Tak samo teraz przy Magnificat skupiamy się, jak pisał Beda Czcigodny, na wspomnieniu Wcielenia, które dokonało się w Maryi Dziewicy. Bóg uczynił Jej wielkie rzeczy, czyniąc Ją Matką Zbawiciela, a przez Jego Wcielenie wziął w obronę pokornych i głodnych.
Śpiewając kolędy, uwielbiamy Boga. U mnie w domu nie ma tradycji śpiewania kolęd, więc śpiewam je najczęściej w czasie spacerów z Huanem, który dzisiaj dostał swój pierwszy sweterek. Daje go sobie założyć, ale chyba nie jest najszczęśliwszy nosząc go. Chociaż nie wiem, to pies bardziej niż kot ciepłolubny, więc może i jest szczęśliwy. Trzeba tylko taki sweterek podwinąć, żeby pies mógł sikać, bo producent jakoś o tym nie pomyślał. Albo dostaliśmy za duży rozmiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz