40 lat temu Christopher Tolkien wydał Silmarillion. Otworzył się skarbiec do historii Dawnych Dni. Można pod adresem tego wydania wysuwać różne zastrzeżenia, bo Christopher wprowadził wiele zmian nie po myśli J.R.R. Tolkiena, ale był to początek, wejście do History of Middle-earth, wydawanej potem w kolejnych tomach (to dzięki nim wiemy, że w Silmarillionie Christopher nieco zaszalał, wprowadzając własne pomysły i nieco zmieniając ojcowską wizję). Pamiętam, jak pochłaniałem Silmarillion, jakie to było przeżycie... Coś wspanialszego od Władcy Pierścieni, głębszego, pierwotniejszego. Historia elfów, i, co więcej, historia Valarów, od początku świata, stworzonego w Ainulindalë. Dzieje Silmarili i wojen o nie. Opowieść o Berenie i Lúthien. Wszystko to było takie wspaniałe i wciągające. Myślę, że nie tylko ja tak odbierałem Silmarillion, że był on niezwykłym przeżyciem dla wielu innych miłośników Tolkiena. I dlatego, niezależnie od wszelkich niedociągnięć i braków, winniśmy Christopherowi Tolkienowi wdzięczność: za otwarcie skarbca poprzez publikację Silmarillionu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz