W nowożytnej epoce uznano, że takie światło mogło wystarczyć starożytnym
społeczeństwom, ale nie jest potrzebne w nowych czasach, kiedy człowiek
stał się dojrzały, szczyci się swoim rozumem, pragnie w nowy sposób
badać przyszłość. W tym sensie wiara jawiła się jako światło
iluzoryczne, przeszkadzające człowiekowi w odważnym zdobywaniu wiedzy. (...) Pojmowano więc wiarę jako ucieczkę spowodowaną przez brak światła, pod
wpływem ślepego uczucia, albo jako subiektywne światło, zdolne być może
rozpalić serce, dostarczyć prywatnej pociechy, ale którego nie można
zaproponować innym jako obiektywne, wspólne światło oświecające drogę.
Stopniowo dostrzegano jednak, że światło autonomicznego rozumu nie
potrafi wystarczająco rozjaśnić przyszłości; w końcu kryje się ona w
mroku i pozostawia człowieka z lękiem przed nieznanym. I tak człowiek
zrezygnował z poszukiwania wielkiego światła, by zadowolić się małymi
światełkami, które oświecają krótką chwilę, ale są niezdolne do otwarcia
drogi. Gdy brakuje światła, wszystko staje się niejasne, nie można
odróżnić dobra od zła, drogi prowadzącej do celu od drogi, na której
błądzimy bez kierunku. (z encykliki papieża Franciszka Lumen fidei, 2.3.)
Smutne to, że wielu jest wciąż ludzi, którzy tak myślą o wierze, gardząc nią i tymi, którzy ją wyznają. Nawet jeśli ktoś uważa wiarę za ucieczkę, niech pamięta, że jest to ucieczka do Boga, który jest najpewniejszym schronieniem na drodze ludzkiego życia: Dominus firmamentum meum et refugium meum, et liberator meus (Ps 17 [18]:3).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz