Zakonnica w szpitalu mówi choremu, który ze łzami w oczach skręca się z bólu, że tak nie wolno, że trzeba sobie stawiać wymagania, jak to robił „nasz Ojciec święty”, kiedy go postrzelili.
Lepiej, jak sądzę, byłoby powiedzieć takiej osobie o naszym Panu, który za dni ciała swego z głośnym wołaniem i płaczem zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go ocalić od śmierci (Hbr 5:7). Takie słowa lepszym byłyby wsparciem i pocieszeniem niż nakaz stawiania sobie wymagań. Lepiej starać się pokornie jednoczyć z męką Jezusa, przy świadomości własnej słabości, niż udawać, że cierpienia nie ma. Szkoda, że urszulanek tego nie uczą. A wszystko jest w Piśmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz