Postanowiłem przypomnieć sobie dzieciństwo i przeczytałem powtórnie książki Bauma o Krainie Oz. Trochę z nich pamiętałem, więc bardzo złe (tzn. liche i podłe) być nie mogły. Jednak obecna lektura wywołała niesmak i zdziwienie. Jakże te książki prymitywne, co za brak konsekwencji w ich uniwersum! Chociażby sprawa Ozmy: z jednej książki wynika, że Czarnoksiężnik spiskował z Ognichą w sprawie zniknięcia Ozmy, z drugiej, że to sama Ognicha uwięziła najpierw dziadka, potem ojca Ozmy, a wreszcie ją samą. Ozma nie ma żadnej magicznej mocy, a w ostatniej księdze nazwana jest nagle wróżką. (Chyba że zyskała tę moc w książkach nietłumaczonych na polski.) Tak samo sprawa czterech czarownic Krainy Oz: najpierw są dwie dobre i dwie złe, potem nagle okazuje się, że były cztery złe, z czego jedną była Ognicha, początkowo określana jako zwykła guślarka, a nie potężna czarownica. Dwie z tych czarownic, na Północy i Południu, zostały pokonane przez dobre czarownice, ale skąd te się wzięły, nie wiadomo. Brzydko mówiąc, kupy się to nie trzyma. Ciekawe są niektóre pomysły autora, ale całość raczej słabo zszyta i dopasowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz