Bardzo to denerwujące, kiedy kapłan w czasie mszy kładzie ręce na ołtarzu wtedy, kiedy powinien je trzymać rozłożone. Rozumiem, że może być słaby czy zmęczony, ale to ważny gest i zjednoczenie z ofiarą Chrystusa. Bycie kapłanem to szczególny udział w męce Pana.
Włączyłem telewizor o 10:33, żeby zobaczyć mszę kanonizacyjną z Watykanu. Kard. Amato przedstawiał sylwetki błogosławionych. Według wszelkich dostępnych mi programów, msza miała się zacząć o 10:30. Nie wierzę, że w 3 minuty zaśpiewano antyfonę na wejście, okadzono ołtarz, rozpoczęto mszę i zaśpiewano hymn do Ducha Świętego. To już nie pierwszy raz, kiedy w Watykanie zaczynają liturgię sporo przed czasem. Uważam, że to brak szacunku wobec tych, którzy przez radio czy telewizję chcą się łączyć z papieską liturgią, tak samo jak brakiem szacunku byłoby rozpoczynanie z opóźnieniem. Litania do Wszystkich Świętych zaśpiewana w wersji krótszej niż ta podana w książeczce na stronach Watykanu (pominięto większość Apostołów; OK, wersja dopuszczalna, obrzędowa, ale po co podano inną?). Odnoszę wrażenie, że podejście papieża do liturgii można określić tak: im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. Chciałbym wiedzieć, dlaczego. Co go tak męczy w mszy świętej?
I jeszcze myśl o Ewangelii dzisiejszej: kiedy ostatnio byłem w szpitalu, odwiedzał mnie niewierzący znajomy. Poza kapłanem, nikt z moich katolickich znajomych się nie pofatygował, aby do mnie przyjść. Uważamy się za uczniów Chrystusa, a Jego Ewangelią bardziej żyją ci, którzy w Niego nie wierzą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz