Old age isn’t a state of mind. It’s an existential
situation, napisała Ursula K. Le Guin. Idiotyczne są różnego rodzaju aktorki i celebrytki, które zapewniają, że nie czują się staro, bo przecież, tak naprawdę, są stare, chociażby na wszelkie sposoby przekonywały siebie i innych, że są młode. (Podobno Nałkowska i Zimińska-Sygietyńska nie umiały zaakceptować starości w żaden sposób i koniecznie chciały być młode. Dosyć to żałosne.)
Ale nie o aktorkach i pisarkach będzie, tylko o nowicjacie. (Jakkolwiek paradoksalne to zestawienie, jako że nowicjat od novus, czyli nowy, młody, świeży.) Kolejny nowicjat zakończył naukę łaciny, i kolejny raz jest mi z tego powodu smutno. (Na pociechę dostałem pierwszy tom dzieł Eckharta i nożyczki do paznokci z Matką Boską Fatimską.) Smutno, bo przez rok jednak się zżywam z kolejnym rocznikiem, i odejście uświadamia, że kontakt z nimi się kończy: zamieszkają gdzie indziej, zajmować się będą wieloma innymi rzeczami.
Każdy rocznik to nie tylko emocjonalne związanie się w czasie, ale i wspólne uczenie się, od siebie, wielu rzeczy. Nie tylko bowiem nauczyciel uczy, ale także uczy się od uczniów. Ale o tym następnym razem, kiedy łatwiej mi będzie radzić sobie z klawiaturą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz