Wyjąłem dziś wreszcie trzeci tom polskiej Liturgii Godzin, bo św. Alberta w łacińskiej nie ma. Modlitwa z godziny popołudniowej dziwnie zabrzmiała w moich uszach, czegoś mi brakowało, coś było inaczej... Zajrzałem do tekstu łacińskiego: istotnie, jest inaczej.
Ta modlitwa wspomina godzinę, kiedy apostołowie Piotr i Jan wchodzili do świątyni na popołudniową modlitwę (Dz 3:1). Wtedy spotkali człowieka kulawego od urodzenia, którego Piotr uzdrowił w imię Jezusa Chrystusa z Nazaretu (Dz 3:6). Przed Sanhedrynem Piotr mówi, że tylko w imieniu Jezusa dane jest ludziom zbawienie (Dz 4:12). Modlitwa brewiarzowa nawiązuje do tych właśnie rozdziałów Dziejów Apostolskich: aby modlitwa, którą zanosimy w imię Jezusa (oratio, quam in nomine Iesu... persolvimus) zapewniła zbawienie wszystkim wzywającym tego imienia (omnibus nomen illud invocantibus), czyli imienia Jezusa. Polski tłumacz zupełnie to zmienił: (...) aby modlitwa, jaką (...) zanosimy w imię Jezusa, przyniosła zbawienie wszystkim wzywającym Twego imienia, czyli imienia Boga Ojca, do którego modlitwa jest skierowana. A tu wyraźnie chodzi o imię Jezusa, którego wzywanie przynosi zbawienie (cf. Dz 2:21). Imienia Ojca przecież nie znamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz