W jednym ze swoich wierszy Zbigniew Herbert opisuje umarłych, którzy zbierają się u wrót doliny i czekają na przejście dalej: do zgrzytania zębami albo do śpiewu psalmów. Wśród czekających jest i staruszka z kanarkiem, naiwnie, jak i inni, myśląca, pisze poeta, że nie zostanie jej odebrany. A tam nic nie można wziąć.
Ale liturgia dzisiejszej niedzieli, uroczystości Chrystusa, Króla wszechrzeczy, mówi coś innego: całe stworzenie (a więc i ów kanarek), wyzwolone z niewoli, w którą wpakował je człowiek przez swój grzech, całe to uwolnione stworzenie będzie Bogu służyć i bez końca Go chwalić (kolekta). W Chrystusie wszystko ma swoje miejsce, ogłasza św. Paweł (Kol 1:17), τὰ πάντα ἐν αὐτῷ συνέστηκεν (czasownik w perfectum, a zatem wyraża trwały stan). Jak wielkie puzzle, w których każdy kawałek jest potrzebny, dla zaistnienia całości.
Co tydzień liturgia godzin przypomina: Trzeba bowiem, aby Chrystus królował, aż położy wszystkich wrogów pod swoje stopy (1 Kor 15:25). Piętnasty rozdział I Listu do Koryntian to rozdział zaczynający się od najstarszego znanego nam wyznania wiary, a traktujący dalej, bardzo dokładnie, o zmartwychwstaniu. Ostatnia niedziela roku, będąca uroczystością Chrystusa Króla, przypomina też o zmartwychwstaniu, tym ostatecznym. Ostatnim wrogiem, który padnie pod stopy Chrystusa, jest śmierć (1 Kor 15:26). Koniec prowadzi do początku. Idźmy z radością na spotkanie Pana.
Na oczach Pana, Króla, się radujcie, alleluja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz