Pamiętam ten wierszyk sprzed lat, nauczyła go nas przyjaciółka z liceum. Trochę nam się kojarzył z panią R., która uczyła nas biologii (i codziennie przychodziła do szkoły tak samo ubrana, w granatową spódnicę i czerwoną bluzkę z krótkim rękawem; raz tylko, w czerwcu, przyszła w jakimś wydumanym kostiumie z gołymi plecami, a trzeba wiedzieć, że była tuż przed emeryturą), i której wymowa była podobna:
Łapali muchi w paluchi,
rzucali muchi na blachi,
i byli takie wybuchi,
że aż zrywało dachi.
Z wybuchami bowiem kojarzy mi się dzień dzisiejszy: w fajerwerkach nie dostrzegam światła, tylko hałas, przerażający zwierzęta. Phoebe będzie się bała i na próżno szukać będzie schronienia w łazience albo w wersalce. Zawsze mnie zastanawia, czy te fajerwerki to z radości, że skończył się rok, czy dlatego, że nowy się zaczyna. Święto całkowicie świeckie.
Liturgia za to świętuje 1. stycznia zakończenie Bożego Narodzenia, oktawę, ósmy dzień, zamykający uroczystość, sam w sobie także będący uroczystością Bogurodzicy (nie bójmy się tego słowa!) Maryi, czyli Tej, dzięki której pokorze i poddaniu się woli Bożej mogło zaistnieć Boże Narodzenie. Antyfony w brewiarzu wznoszą się na szczyty poezji. Dwie zwrotki jednej z kolęd, niestety, nieśpiewane w kościołach, mogą stanąć obok antyfon, które odmawiać będziemy już dziś wieczorem:
O dziwne narodzenie,
nigdy niewysłowione!
Poczęła Panna Syna w czystości,
porodziła w całości
panieństwa swojego.
Już się ono spełniło,
co pod figurą było:
Arona różdżka ona zielona
stała się nam kwitnąca
i owoc rodząca.
O Pani, błogosławiony owoc żywota Twego, którym jest Chrystus Pan! Czuwaj dziś w nocy nad zwierzętami, wszak one pierwsze witały Twojego Syna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz