Pusty gest, niemający żadnego uzasadnienia praktycznego i teologicznego, niewolniczo podtrzymywany (pun not intended) przez tzw. tradycjonalistów. Dla mnie wygląda to trochę jak sprawdzanie, co on ma pod ornatem, ewentualnie wąchanie, czy przypadkiem się nie zesmrodził, bo ministranci w ogóle nie patrzą na hostię, na ołtarz. Gdzie tu pobożność, gdzie adoracja, gdzie piękno i dostojeństwo, o których tak trąbią tzw. tradycjonaliści? (I czy mi się wydaje, czy świece się nie palą?)
A można i tak, bez idiotycznego i bezsensownego gestu, liturgia staje się rzeczywiście przedsmakiem nieba. Piękno, dostojeństwo, odblask chwały Boga.
Cóż, praktyczny wymiar tego gestu zanikł wraz z przejściem od ciężkich romańskich i gotyckich ornatów ku skąpo skrojonym barokowym skrzypcom. Owszem, autentyczność nieczytelnego już znaku na tym znacznie traci.
OdpowiedzUsuńMnie zaś szkoda innego gestu, całkiem chyba zmarginalizowanego. Małego podniesienia przy końcowej doksologii Kanonu, które przecież przez długie wieki było jedynym podniesieniem konsekrowanych postaci.
Ks. Fedorowicz już przed Soborem miał pozwolenie na odprawianie mszy twarzą do ludzi. Powód był prosty: chcę, mówił ksiądz, żeby ludzie widzieli, co się dzieje na ołtarzu, żeby widzieli gesty kapłana.
OdpowiedzUsuńTym bardziej dziwi, że ustawienie kapłana versus populum nie wpływa na staranność wykonywania liturgicznych gestów przez wielu spośród sług ołtarza. Może zatem lepiej, żeby kapłan był ustawiony versus Deum, żeby ludzie nie widzieli tej nonszalancji?
OdpowiedzUsuńAle wtedy Bóg będzie widział 😏
UsuńKażde z ustawień ma plusy i minusy, jedynym rozwiązaniem jest należyta postawa wewnętrzna, na niej się wszystko opiera.
Sent from my tablet. We are Borg. You will be assimilated.
Ma Pan rację, ale co zrobić, żeby tej postawy nauczyć kleryków tak, ażeby ona nie skończyła się na pierwszej parafii? Zdaję sobie sprawę, że w seminarium to trochę późno na taką naukę, ale zawsze można coś naprawić i pogłębić. Problem tkwi w tym, że służba liturgiczna i przyszli kapłani uczą się tej nonszalancji od obecnych księży. Co zrobić? Jak przerwać to błędne koło? Tysiąc spraw jest ważniejszych od liturgii...
OdpowiedzUsuńNie wiem. Można się modlić, rozmawiać, zwracać uwagę.
UsuńNiestety, nonszalancji coraz więcej wszędzie, np. w aptece pojawił się farmaceuta tak nonszalancki, że aż nieprzyjemny, chyba zmienię aptekę.
I napiszę jeszcze wbrew sobie i swoim doświadczeniom: może jednak nie jest za późno.
OdpowiedzUsuń